Na szczęście ktoś, gdzieś postanowił przybliżyć czasy świetności pięknej krainy, no i ukazać nieco podkolorowane losy jednego z najpotężniejszych Sułtanów. Zaraz później, niczym grzybki po deszczu, zaczęły wyrastać książki, które raczyły czytelników soczystymi historiami w tle…
Polska gorsza być nie mogła, dlatego i u nas powstała opowieść wzorowana na prawdziwych wydarzeniach, aczkolwiek opowiadająca zupełnie inną bajkę…
A jakież są moje odczucia po jej zakończeniu? Czy książka pani Marii Paszyńskiej przypadła mi do gustu i czy owa wersja była interesująca?
Naszą przygodę rozpoczynamy w pewnej osadzie, gdzie okoliczni mieszkańcy szykują się do święta, młodzi chłopcy uczestniczą w modlitwach, a ich rodziny szykują strawy oraz inne atrakcje na ten długo wyczekiwany dzień. Bajo – jeden z modlących chłopców, nie może się doczekać, kiedy będzie mógł zjeść ulubione pieczone jabłko, wyobraża sobie następny dzień, jako coś pięknego, jeszcze chwila, jeszcze troszkę i zaczną się cieszyć…
Niestety tego roku nie rozstawiono kramów, nie usłyszano wrzawy radości. Zewsząd dochodziła cisza, tak wymowna, że aż przerażająca. Bajo, wiedział, że Osmanie zagrażają, ich najazd był tylko kwestią czasu, miał nadzieje, że tym razem odjadą, a on będzie mógł wyjść ze swojej kryjówki, powrócić do rodzinnego domu. Jednak przyszło mu zmierzyć się z nieco innym scenariuszem.
Mehmed Pasza Sokollu od dłuższego czasu chodził zmartwiony, nie dość, że podbicie Szigetvaru okazało się, trudniejsze niż myśleli, na domiar złego aura panująca na Węgierskiej ziemi utrudniała funkcjonowanie, ich wspaniały władca Sułtan Sulejman coraz gorzej znosił złą pogodę. Wiek oraz choroby pozbawiały sił. Wielki Wezyr z trwogą spoglądał w stronę ukochanego pana, który niegdyś żwawy i silny dominował swoim jestestwem, teraz sprawiał wrażenie oddalającego od ziemskiego życia.
W tym samy czasie Nikola Zrinski przygotowywał się do najazdu Turków, którzy od dłuższego czasu powtarzali szturm na jego twierdzę. Przez cały czas oczekiwał nadejścia wsparcia, że już niebawem dotrą wojska, które pozwolą rozgromić nieprzyjaciela u bram.
Tymczasem Zrinski musi otoczyć opieką swoją rodzinę, żonę oraz córkę, która usilnie prosi, by pozwolić jej wziąć udział w walce. Mała Jelena wychowywana wśród braci nauczyła się dyscypliny/ Wie, że prawdziwy żołnierz nie okazuje strachu i wypełnia otrzymane polecenia. I właśnie te dwie nauki będą bardzo przydatne małej księżniczce..
Sięgnęłam po książkę z wielkim zainteresowaniem, ale i również rezerwą. Bo i on Sułtanie Sulejmanie był ciekawy film, mimo nieco przerysowanej fabuły, powstało wiele książek na podstawie prawdziwych wydarzeń. Forma, jaką obrała autorka, mogła okazać się czymś genialnym albo zgubnym.
Początek zapowiadał się obiecująco, bardzo szybko wciągnęłam się w wir wydarzeń, zaciekawiona czytałam kolejne rozdziały. Wszystko było świetnie, do pewnego momentu. I nagle zaczęło się dziać coś, czego się obawiałam. Opowieść momentami powiewała nudą, opisywane wydarzenia nie budził mojego zainteresowania, mało tego miałam ochotę przekartkować, by natknąć się w końcu na coś ciekawego. I po kilkudziesięciu stronach, faktycznie zaczynało ciekawić. Czytałam z zainteresowaniem, by znowu wpaść w nudny fragment. Takich sytuacji było dosyć sporo. Co nie napawało optymizmem. Zwłaszcza że po przymusowym przerwaniu lektury, nie odczuwałam chęci do jej powrotu.
Nie mogę napisać, że książka jest zła, ponieważ byłabym niesprawiedliwa. Bardzo ciekawe i barwne opisy, oddające klimat minionej epoki. Niestety zbyt wiele było rozważań Wezyra, jego wątpliwości i kombinacji. O wiele ciekawiej jawiły się rozdziały dotyczące Zarinskiego.
Mam bardzo mieszane uczucia względem tej pozycji. Z jednej strony jest ona ciekawa, z drugiej stron można by wyrzucić, ponieważ najnormalniej w świecie niczego nie wnosiły. Nie lubię nudzić się podczas czytania, a tutaj niestety dopadło mnie to często.
Zaciekawiłam się losami małej Jeleny, jednak jak sobie pomyślę, że znowu napotkam, podobne nudne rozdziały, mam ochotę sobie odpuścić. Mam nadzieje, że Pani Maria dopiero się rozkręci, zaskoczy w kolejnej części, będzie więcej akcji, dynamiki. Tutaj mi tego zabrakło.
Nie uważam by książka, była aż tak niesamowita – jak to jest napisane na okładce. Jest po prostu dobra. Wielkim plusem jest lekkie pióro autorki i dokładne zaznajomienie z poruszoną tematyką, oby kontynuacja okazała warta przeczytania.