W końcu doczekałam się, najnowszej powieści,
jednej z moich ulubionych pisarek. Troszkę obawiałam się, że może Kasia
zrezygnowała z pisania, bo dosyć długo nie było żadnej informacji, kiedy nagle
zobaczyłam zapowiedź. I ta radość. Decyzja – biorę w ciemno. Bez względu na
tematykę.
Teraz, po zakończonej lekturze, opisze Wam moje wrażenia.
Poznajemy dwóch młodzieńców. Karola i Pawła. Obaj stoją u progu dorosłości.
Muszą podjąć ważne życiowe decyzje. Kim zostaną, jak dalej potoczą się przyszłe
losy. Trudne lata siedemdziesiąte, nie jawiły się zbytnio optymistycznie.
Paweł wychowujący się na wsi. Mający w głowie wizje biedy, którą zaznał, chce
za wszelką cenę skończyć szkołę z najlepszymi wynikami. By móc zapewnić sobie,
a może w przyszłości swojej rodzinie, lepsze życie. Nie, żeby w jego działo się
źle. Tylko ich chałupa była mała. Z jedzeniem bywało różnie. Oni przywykli do
skromnego życia, jednak żona, kiedyś dziecko. Musi wziąć odpowiedzialność już
nie tylko za siebie. Gdzie będą mieszkać? Skąd wezmą pieniądze?
I niespodziewanie przychodzi rozwiązanie problemów. Może niespełnienie marzeń.
Bo służba w wojsku nie jest rajem, ale wizja otrzymania mieszkania oraz stałego
wynagrodzenia, przechyla się na swoją stronę. Kusi młodego mężczyznę, chcącego
wyrwać się z biedy. Zaoferować ukochanej tego, o czym tylko zamarzy…
Karol, wielkie oczekiwanie rodziców. Miał być dumą rodziny. Realia okazały się
nieco inne, niż jakie sobie wyobrażali. On sam, miał dosyć presji, narzuconej
już we wczesnym dzieciństwie. Nie mógł znieść ojca dyktatora. Chciał jednego,
żeby dali mu święty spokój. By mógł uciec jak najdalej od nich wszystkich.
W dosyć feralnych splotach wydarzeń los decyduje za Karola, który nie do końca
wiedzący, co chce w życiu robić. Trafia do wojska. Nie do końca z własnej woli.
Po prostu to było mniejsze zło… Tak mu się przynajmniej wtedy wydawało, ale
czy na pewno?
Może uciekł od rodziny, ojca, z którym nigdy nie znalazł wspólnego języka,
tylko czy odnalazł własny spokój i równowagę, które potrzebował?
Dwóch mężczyzn, próbujących sprostać z góry narzuconym wymaganiom.
Jednocześnie, chcący pozostać sobą, w świecie gdzie nie było to łatwe. Wojsko
to nie sielanka, koszary nie przypominały letniego obozu. A i koledzy nie byli
kolegami. Częściej wrogami, w najlepszym wypadku obojętnie reagowali. Życie na
rozkaz. Pod dyktando. Gdzie każde wyjście musiało być zgłaszane. Mimo wszystko
podjęli decyzje, by zostać w służbie. Pracować i może, kiedyś dojść do czegoś.
Paweł marzył o mieszkaniu, dla siebie i swojej ukochanej. Karol pragnął
wyjechać jak najdalej od miejsca, w którym się urodził. Gdzieś między jedną
pobudką, a zaprawa, drogi tych dwóch się przetną. Obaj bardzo różni. A jednak
połączy ich męska przyjaźń. Nawet po czasie rozłąki, nie straci na mocy. I
okaże się jedną z trwalszych.
Twórczość Kasi Bulicz-Kasprzak, poznałam kilka lat temu. I całkiem przypadkiem,
dowiedziałam się, że mieszkająca w Sulejówku autorka, pochodzi z moich stron. I
pamiętam, jakie to było wspaniałe uczucie. Duma, bo do grona wspaniałych
Polskich autorów, dołączyła kobieta, dorastająca tak niedaleko. I oto mały
Lubań, zyskał swoją autorkę. I to nie jakąś tam. Tylko piszącą wspaniałe
książki. Przyznać się muszę, że każda nowość, jest przeze mnie wyczekiwana. Co
najważniejsze. Zawsze mam pewność, że się nie zawiodę.
Siadając do książki, byłam niesamowicie ciekawa, jakich bohaterów poznam. Czy
ukazane sytuacje będą wciągające? Poczuje wykreowany klimat.
Poznajemy dwóch mężczyzn i to z ich perspektywy przyglądamy się wydarzeniom.
Zazwyczaj obawiam się, kiedy kobieta, wciela się w męskie postacie. Różne
bywają efekty, ale tutaj. Nie wiem co mam napisać. Kasia stworzyła coś
niesamowitego. Bardzo realistyczni bohaterowie. Paweł i Karol. Różni, ale
jednak umiejący się zaprzyjaźnić. Trudne zadanie, bo w wojsku mało kto,
obdarzał się szczerym uczuciem. Tam nie było zazwyczaj miejsca na takie rzeczy.
I właśnie. Jestem pod wrażeniem, jak Kasia odtworzyła klimat koszarów, tej
charakterystycznej społeczności, zamkniętej od cywilów. Spraw, o których wielu
nigdy nie miało pojęcia.
W dodatku ta niesamowita aura lat siedemdziesiątych. Panującego ustroju.
Czytając, odnosiłam wrażenie, że przeniosłam się w czasie. I to dosłownie. Mało
tego, nie potrafiłam oderwać od stron, dopóki nie poznałam zakończenia.
Żyłam losem bohaterów. Obaj stali się mi bardzo bliscy. Miałam wrażenie, jakby
stali się dla mnie kimś więcej, niż tylko papierowymi postaciami. Oni naprawdę
żyli. I nawet, teraz gdy książka leży obok, jestem ciekawa, co u nich. Co
dalej?
Podsumowując, książka jest cudowna. Trudno jest wyrazić słowami, jak
bardzo wywarła na mnie wrażenie. Ja przeżywałam wszystkie wydarzenia. Byłam tam
w środku. I gdy dotarłam do końca, poczułam smutek, że to już. Mam kaca
książkowego. Zazdroszczę tym, którzy dopiero będą czytać.
Agnieszka Bruchal