Niejednokrotnie czytając klasyczne dzieła literatury światowej zdarzało mi się wzdychać i zapytywać Niebiesia, czemuż to ach czemuż dziś nikt nie pisze jak Tołstoj, jak Dickens, jak Orzeszkowa. Współcześni pisarze wciąż się śpieszą, zdarzenia w ich powieściach pędzą jedno po drugim jak film sensacyjny i mało który literat ma dziś cierpliwość, by sięgnąć pod podszewkę fabuły, by uchylić jej znaczenia, by zajrzeć w głąb człowieka, by powiedzieć coś więcej niż to, że Marianna posmarowała kromkę chleba. Bo chleb można smarować rozmaicie, w różnym celu, i można myśleć przy tym o czymś – o czymś bardziej efemerycznym i stanowiącym niż suchy fakt. Albo choć podać ten suchy fakt tak, aby miał znaczenie. I oto jest! \”Dżentelmen w Moskwie\” Amora Towlesa – książka, która sprawiła, że duchy Tołstoja i Dostojewskiego przemówiły. Nie chcę przez to powiedzieć, że Towles pisze identycznie jak rosyjscy wieszcze – chodzi mi raczej o pewną ideę pisarstwa, w której słowa mają znaczenie i gdzie fabuła jest głównie piękną ilustracją dla głębi wydobywanej łagodnie nieśpieszną narracją. Towles nadał ponadto swoim błyskotliwym refleksjom nad człowiekiem nieco świeżości i subtelnego poczucia humoru – pełnego pobłażliwości i sympatii do człowieczeństwa w ogóle.
Tytułowy dżentelmen, Hrabia Aleksander Ilicz Rostow publikuje pod swoim nazwiskiem wiersz o wydźwięku politycznym, za co w 1922 roku zostaje ukarany aresztem domowym w moskiewskim Hotelu Metropol. Zabroniono mu opuszczania budynku pod groźbą śmierci, a luksusowy apartament zamieniono na skromny pokoik na poddaszu. To jednak nie zraża pogodnego z natury arystokraty, a nowa sytuacja okazuje się całkiem ciekawym doświadczeniem. Bowiem gdy mamy do spenetrowania cały świat, czynimy to powierzchownie, gdy natomiast musimy się ograniczyć do jednego budynku – z konieczności szukamy głębiej. Wszak \”za każdymi drzwiami są kolejne drzwi, za pokojem kolejny pokój\”. Tak oto budynek hotelu Metropol stał się dla Aleksandra Rostowa nie tylko domem, ale i terenem badań.
Hrabia wrzucony w rzeczywistość, w której jego szlachetne urodzenie i tytuły nie nobilitują a stają się przyczyną prześladowań, zaczyna układać sobie życie na nowo. Za pośrednictwem swojego bohatera Towles daje nam możliwość spojrzenia na życie człowieka, na którym historia kładąc swoje piętno, paradoksalnie ograniczyła sobie do niego dostęp. Rostow skupia się bowiem na kontemplacji świata na niewielkim spłachetku ziemi, do którego zasady obowiązujące resztę kraju wkradają się jedynie przez drzwi hotelowe i przepływają obok jak scenografia w teatrze, w którym hrabia jest tylko widzem – rzadziej uczestnikiem. Inteligencja Aleksandra i jego obycie w świecie z czasów sprzed rewolucji, rzucają pełne refleksji światło na przemiany zachodzące w dwudziestowiecznej Rosji. Hrabia przyjmuje te zmiany z zaciekawieniem, dostrzegając jednak pewne analogie pomiędzy chwilą bieżącą a przeszłością, oraz rzeczy nie ulegające przemianom – jak miłość czy niepewność młodzieńca zabiegającego o względy kobiety.
Towles niewątpliwie Rosję darzy serdecznym uczuciem. Poza całym zachwytem dla jego dzieła ja, jako Polka – jednocześnie pełna podziwu dla literatury rosyjskiej i niepozbawiona motywowanej historią nieufności – miałam momenty zwątpienia. Zbiło mnie z tropu pomijanie przez autora pewnych fragmentów, jak choćby wydarzeń 1939 roku. Jakkolwiek nieco mnie zaniepokoił brak kilku słów na ten temat – przyznaję, że z perspektywy Rostowa nie ma to ogromnego znaczenia. Rosja nie jest tu jednoznacznie dobra czy zła, potępienie czy miłość ma przyjść ze strony czytelnika – autor tylko opisuje. A opisuje nie tyle wydarzenia ile ich wpływ na poszczególnych ludzi. Świat oglądany z perspektywy człowieka uwięzionego w swoistej \”hali przylotów\”, przez którą przewijają się najróżniejsi osobnicy lepiej od niego dostosowani do nowej rzeczywistości, to wgląd w okno czasu. Wydarzenia z zewnątrz zauważalne są tylko na tyle, na ile docierają echami do \”byłego człowieka\” i na ile zdołają go dotknąć. Okazuje się jednak, iż pomimo degradacji, hrabia ma jeszcze coś do zaoferowania światu – również dlatego że jest tym, kim jest.
Niezwykłość \”Dżentelmena w Moskwie\” polega głównie na spokojnej, pozbawionej nadmiernych emocji, błyskotliwej obserwacji. Moskwa, Rosja, wreszcie świat – ulegają przemianom; czas płynie i niesie kolejne sytuacje, z którymi trzeba się zmierzyć i przyjąć je do świadomości – bez rozdzierania szat ale i bez pełnej akceptacji. Świat po prostu jest jaki jest, zmienia się tak jak się zmienia, a my możemy rozpaczać, uczestniczyć albo obserwować w zdumieniu.
Iwona Ladzińska