Pierwsze tomy cyklu Oksany Pankiejewej to podręcznikowy przykład literackiego guilty pleasure. Wiesz, że te książki nie mają wybitnej wartości literackiej, a i próżno w nich szukać starannie przemyślanego świata przedstawionego czy pogłębionej psychologii postaci, o refleksji filozoficznej nie wspominając. Ot, czytadło na długie wieczory. I mimo to czytasz z zapartym tchem i nie umiesz się nie zachwycać.
Seria rosyjskojęzycznej pisarki pochodzącej z Ukrainy to swego rodzaju literacka telenowela. W pierwszym tomie wydawało się, że główną bohaterką będzie studentka lingwistyki, Olga, która przypadkiem trafiła do innego świata i została przyjaciółką króla magicznej krainy, Ortanu. Jednak kolejne książki rozwiały tę iluzję – głównych bohaterów jest cała plejada, wciąż dochodzą nowi, ich losy krzyżują się w zaskakujące sposoby, natomiast zasadniczy wątek wielopoziomowej opowieści to losy całego świata, w którym znajduje się Ortan i Mistralia, i inne krainy. Takie panoramiczne spojrzenie dominuje i w czwartym tomie cyklu, Ludzie i duchy. A ponieważ nie sposób o nim opowiedzieć, nie odwołując się do wydarzeń z poprzednich części, lojalnie uprzedzam – uważajcie na spoilery. Jeśli nie czytaliście wcześniejszych tomów, najlepiej pomińcie kolejny akapit.
Król Szellar w trzecim tomie nie tylko znalazł miłość życia, ale też postanowił przechytrzyć los i uchronić przed przepowiedzianą przez Mafieja śmiercią nową królową. I nawet mu się udało – tylko że przy okazji sam jest na granicy śmierci, otruty wyjątkowo paskudnym specyfikiem. Duch Szellara już przygotowuje się do odejścia w zaświaty, ale ciekawski król nie próżnuje nawet w tej postaci i poznaje tajemnice, które kryje stan przejściowy między życiem a śmiercią. Jego rychły zgon wywołuje międzynarodową awanturę, w której uczestniczy większość bohaterów poprzednich tomów. Jedynym wyjątkiem jest Cantor – gorącokrwisty Mistralijczyk ma teraz poważniejsze sprawy na głowie. Zgodnie z inną przepowiednią księcia-półelfa, został schwytany przez wrogów, którzy zamierzają wyciągnąć z niego informacje nie torturami, a włamaniem do mózgu. Przed tym nie da się obronić – chyba że naprawdę się chce i ma się we krwi niestandardową magię. Cantor przypadkiem odkrywa, że właśnie tym dysponuje i nawet na odległość jest w stanie pomóc nie tylko sobie, ale i przyjaciołom. A to dopiero początek kolejnych kłopotów znanych nam doskonale postaci. Chyba tylko Elwira jest chwilowo zadowolona z życia, ponieważ Orlando odnajduje się, wciąż ją kocha i postanawia wreszcie ujawnić się przed królem i spółką.
Przyznaję bez bicia: po przeczytaniu wszystkich części cyklu Ludzie i duchy nadal są moim ukochanym tomem. U Pankiejewej jak zwykle dużo się dzieje, akcja gna na łeb, na szyję, a kolejne jej zwroty przeplatają się z monologami bohaterów snujących pasjonujące opowieści uzupełniające najnowszą historię świata. Tym razem dzieje się nawet więcej niż zwykle, ponieważ po raz pierwszy dowiadujemy się o innych rzeczywistościach coś więcej niż tylko tyle, że są. Po trzech tomach wciągającej obyczajówki fantasy Kroniki Dziwnego Królestwa obiecują zakrojoną na bardzo szeroką, międzywymiarową skalę intrygę polityczną. Widać także ewolucję bohaterów, szczególnie tych najmłodszych, jak książę Mafiej, który nie chce być dłużej traktowany jak dziecko. O ile w poprzednim tomie jego dorastanie objawiało się głównie skłonnością do dorosłych rozrywek, o tyle w Ludziach i duchach faktycznie podejmuje samodzielne, odpowiedzialne decyzje i postanawia pójść za przykładem starszego kuzyna – aktywnie walczyć o dobro swoich bliskich. Staje się przez to cichym bohaterem tej powieści, choć jako postać jest mniej wyeksponowany niż główny protagonista tego tomu ? król Szellar. Cóż, Szellar ze swoją logiką, wyjątkowym postrzeganiem świata, a teraz w dodatku pochłaniającym go uczuciem, rozbija bank, jeśli chodzi o wspaniałych bohaterów. Nawet jeśli momentami akcja jest za szybka, a chwilami znów się dłuży, nawet jeśli czasem styl autorki (w naprawdę dobrym i wiernym przekładzie Mariny Makarevskiej) pozostawia wiele do życzenia, nawet jeśli czasem niektórym bohaterom brakuje głębi, Szellar wynagradza niedogodności. On i niepodrabialny humor autorki.
Względem poprzednich tomów jest też lepiej pod względem dopracowania tekstu, chociaż wciąż brakuje mu porządnej korekty. Obecna nie lubi się z interpunkcyjnymi niuansami, a także zostawia absurdalne błędy, w tym niestety ortograficzne: \”nie raz\” tam, gdzie zdecydowanie powinno być \”nieraz\”. Ba, literówkę znalazłam też w stopce redakcyjnej, w słowie… \”korekta\”. Niestety, to literówka prorocza. Jednak skoro z każdą książką jest coraz lepiej, do końca cyklu doczekamy się tomów absolutnie bezbłędnych, jestem tego pewna.
Wszystkim fanom Pankiejewej polecam. Wszystkim tym, którzy nie wiedzą, kim jest Pankiejewa, a lubią się czasem rozerwać przy lekkim fantasy, polecam natomiast całą serię Kronik Dziwnego Królestwa. Sama zaś niecierpliwie czekam na polskie wydanie piątego tomu, bo o ile treść znam z wersji oryginalnej, to nieodmiennie zachwyca mnie przekład oraz szata graficzna kolejnych książek.
Joanna Krystyna Radosz