Kolumb odkrył Amerykę przez pomyłkę – pomyłkę szczęśliwą z punktu widzenia Europy, mniej natomiast szczęśliwą z punktu widzenia rdzennych Amerykanów – ale jednak ważną dla historii odkryć geograficznych, i dla historii w ogóle. Pomyłek, przekłamań, wyobrażeń niepopartych faktami było więcej, przeważnie mniej istotnych, mniej spektakularnych, jednak one również miały swój udział w poszerzaniu wiedzy o Ziemi – choćby poprzez zachętę do podróży w niezbadane rejony oceanów i mórz. Jedne z pomyłek geograficznych były wynikiem przywidzeń czy podszeptów wyobraźni, inne celowymi kłamstwami, a jednak mapy chłonęły je na swoje powierzchnie przez szereg wieków, nie domagając się dowodów na ich istnienie. W końcu jednak doczekały się zdementowania – przynajmniej niektóre. I właśnie te lądy, cieśniny i wody, których \”niebyt\” udowodniono, znalazły swoje miejsce w \”Atlasie lądów niebyłych\”.
\”Atlas lądów niebyłych\” Edwarda Brooke-Hitchinga jest trochę jak zbiór podań i legend żeglarskich, pełny opisów niezwykłych lądów, tajemniczych i dziwacznych istot je zamieszkujących, strasznych stworów z głębin. Niektóre opowieści są nieco bardziej zakorzenione w rzeczywistości – łączą się z wydarzeniami historycznymi, z poszukiwaniem nowych dróg handlowych, pionierskimi wyprawami na biegun. Wszystkie łączy jedno – odkrycia w nich opisywane nie są prawdziwe. Czyni to \”Atlas lądów niebyłych\” przedstawicielem geografii \”odwróconej\” – opisaniem nieistniejącego. Tu trzeba jednak zaznaczyć, że autor nie przemyca nam podstępnie wiedzy nieprawdziwej, a rzeczowo rozprawia o błędach na starych mapach. A rozprawia ciekawie, opisując kto, kiedy, jak i dlaczego. I kiedy wreszcie wymazano ów błąd z map.
Każdy błąd kartograficzny – niezależnie od jego genezy – to oddzielna opowieść, ułożona w porządku alfabetycznym jak przystało na encyklopedyczne dzieło. Teksty są tu raczej krótkie, kilkustronicowe zaledwie i choć dają zadowalające pojęcie o zagadnieniu, to często nie wyczerpują tematu i ciekawości czytelnika – to chyba jedyne zastrzeżenie, jakie mam do tej książki. Generalnie od kolejnych opowieści trudno się oderwać, czyta się je świetnie i chce więcej.
Na pierwszy plan w przypadku ?Atlasu lądów niebyłych? wysuwa się jego fizyczna powłoka. Już sama okładka, którą zdobi piękna mapa z siedemnastego wieku, zapowiada podróż w czasie i przestrzeni. Wnętrze książki również opływa w mapy zamierzchłe, pełne błędów kartograficznych ? wszak o nich stanowi \”Atlas\” – acz niepozbawione uroku. Są trochę jak mapy skarbów, na niektóre naniesiono nawet przedziwne stwory ponoć zamieszkujące wody w okolicach \”odkrytych\” lądów. Widzimy na nich potencjalną lokalizację zaginionej Atlantydy, Edenu, rzekomych cieśnin, wysp, mórz wewnętrznych. Poza mapami zamieszczono tu portrety podróżników, zdjęcia, ryciny, obrazy. Całość jest pięknie skomponowana, utrzymana w klimacie dawności, sugerującym może nieco opisanie jakiejś wiedzy niezwykłej, tajemnej, zamierzchłej.
\”Atlas lądów niebyłych\” jest dziełem wyjątkowym. To jednocześnie książka historyczna, geograficzna, przygodowa, żeglarska. I księga legend. To również plejada wielu ciekawych osobistości, czasem zagubionych w mniej znanych zakątkach historii, czasem doskonale znanych, ale zawsze niosących ze sobą jakiś ciekawy rys – podróżnika, awanturnika, wynalazcy, literata czy filozofa. Czasem genialni, czasem sprytni, czasem twórczy, a zawsze interesujący. I powiązani z \”odkryciami\” nieprawdziwymi. Zaskakujące w zawartych tu informacjach jest jednak nie to, że ludzie przed wiekami błędnie lokalizowali wyspy, za ląd brali przywidzenia, że wierzyli w legendy czy wreszcie że kłamali pragnąc sławy czy bogactwa. Najbardziej zadziwia fakt, iż niektóre z tych mitów żeglarskich obalono dopiero w dwudziestym pierwszym wieku – i że wielu nie ma w \”Atlasie lądów niebyłych\”, bo wciąż pokutują jako prawda i czekają na swoje miejsce w kategorii \”niebyłe\”. Szczerze polecam lekturę.
Iwona Ladzińska