Od kilku lat w Poznaniu bywam regularnie w związku z wykonywaną profesją, więc można powiedzieć, że między mną a tym miastem wytworzył się jakiś związek. Dlatego z zainteresowaniem sięgnęłam po wywiad-rzekę z jednym z najbardziej barwnych prezydentów na poziomie miejskim w naszym kraju – zarządcą Poznania, Jackiem Jaśkowiakiem.
Już sam tytuł – użycie lekkiej i sympatycznej ksywki \”Dżej Dżej\”, nadanej prezydentowi przez podwładnych i mieszkańców – wskazuje, że nie będzie do końca poważnie i politycznie. I faktycznie nie jest. Jaśkowiak zajmująco opowiada o transformacji ustrojowej, dzikim kapitalizmie, o rodzinie i o polityce, o przyjaźni z Jackiem Kaczmarskim i o kierowaniu się w życiu piosenkami barda. Wiele razy można się przy tej książce uśmiechnąć nad udanym żartem, zabawną anegdotą czy humorem sytuacyjnym. Równie wiele razy można westchnąć w duchu nad absurdami polityki czy łatwością, z jaką w latach dziewięćdziesiątych Polacy dorabiali się wielkich fortun – i szybko je tracili. Jaśkowiak w \”Dżej Dżeju\” jawi się jako człowiek inteligentny, o dużym życiowym doświadczeniu, mądry mądrością raczej życiową niż akademicką. Z pewnością jest bacznym obserwatorem rzeczywistości i wyraża się o wiele precyzyjniej niż większość polityków, rozmiłowanych w laniu wody i okrągłych słówkach.
Otwartość wobec świata i pewien konfesyjny charakter, okraszone wtórem szczerości muzycznej – piosenek Jacka Kaczmarskiego – to ogromna zaleta tej publikacji. Jaśkowiak woli długie monologi od krótkich odpowiedzi na pytania Włodzimierza Nowaka i Violetty Szostak, przez co jego wyznania niekiedy mieszają się z autokreacją, a bohater opowieści wydaje się kontrolować przebieg rozmowy. Być może naprawdę ją kontroluje w początkowych partiach książki. Kiedy czytałam pierwszą rozmowę, byłam Jaśkowiakiem oczarowana – jego doświadczeniem, wiedzą, uczciwością. Ale im dalej czytałam, tym więcej pęknięć pojawiało się na tym idealnym obrazie. To zasługa trafnie zadawanych pytań, które lekko korygują kurs rozmowy, ale obnażają to, co prezydent Poznania zapewne chciał ukryć. I tak czytelnik widzi nie tylko Jaśkowiaka-działacza, Jaśkowiaka-idealistę, Jaśkowiaka-\”równego gościa\”, ale też człowieka, który dość jednostronnie obwinia żonę o rozpad małżeństwa (i to na łamach wywiadu, co odbiera jej możliwość obrony), który popełnia błędy, który potrafi podjąć nieprzemyślane decyzje. Część spowiedzi prezydenta jest z pewnością zamierzona i szczera, część da się wyczytać między wierszami – co każe sądzić, że dziennikarze wyjątkowo sprawnie prowadzą wywiad. W rezultacie powstaje studium psychiki samorządowca o dobrych intencjach, porządnego kapitalisty i trochę idealisty (co już brzmi jak oksymoron), który jednak nie jest kryształowy. I nie każdego musi porwać swoją osobowością.
Nieważne jednak, co czytelnik sądził o Jaśkowiaku przed lekturą \”Dżej Dżeja\” i co o nim sądzi po doczytaniu książki. Ważne, że to sprawnie opowiedziana historia przemian w Polsce – tych politycznych, tych społecznych i tych na poziomie jednostki. W tle, za samym Jaśkowiakiem, jest Kulczyk, Kaczmarski, kapitalizm, wolna Polska i kolejne rządy, które budują kraj na swój ład. I jedno miasto – Poznań – które bohater \”Dżej Dżeja\” próbuje uporządkować: również na swój ład, bo przecież jest tylko człowiekiem.
To nie jest książka tylko dla poznaniaków albo tylko dla zwolenników Jaśkowiaka. Nie jest to też książka wyłącznie o polityce. \”Dżej Dżej\” opowiada o sprawach uniwersalnych dla wszystkich Polaków, o najnowszej historii naszego kraju i o tym, jak zawiłe bywają ludzkie losy ? i przede wszystkim dlatego warto po tę pozycję sięgnąć.
Joanna Krystyna Radosz