Sięgnęłam po tę książkę, myśląc, że jest to jest to wydana zbiorowo trylogia Philipa Pullmana, zaczynająca się od \”Złotego Kompasu\”. Zawsze marzyłam o tym, by wyszły pozostałe części filmów, a także wznowione zostało wydanie książek. Myślałam, że moje marzenie się spełniło, a potem zobaczyłam, że ta \”Mroczna materia\” to nie te \”Mroczne materie\”. Zaczynając czytanie książki, a nawet jeszcze przed nim czułam się zawiedziona. A jednak… później coś się zmieniło.
Jason Dessen właśnie spędza kolejny czwartkowy wieczór ze swoją rodziną. Jego syn rysuje kolejne małe arcydzieło, a jego żona przygotowuje kolację. Widząc zaproszenie na uroczystość przyznania wielkiej nagrody jednemu z przyjaciół, obydwoje zaczynają wspominać i gdybać nad swoją przeszłością. W końcu mężczyzna postanawia iść na imprezę, ale tylko na czterdzieści pięć minut. Co się może zmienić w ciągu niecałej godziny? Cały świat.
Od pierwszych stron ciekawy wydaje się przede wszystkim klimat powieści. Niby wszystko jest w porządku, wydaje się, że słyszymy o zwyczajnym życiu, ale jednak… Coś wisi w powietrzu. To podobna sytuacja do tych w horrorach – kiedy wiesz, że zaraz coś okropnego się wydarzy, ale nie jesteś jeszcze pewien, co dokładnie, a także nie wiesz kiedy i ta sytuacja choć krótka się przedłuża… A gdy już nastaje wbija cię w fotel i karze zagłębić się w… powieści. Wciąga cię całkowicie, nastają niesamowite zwroty akcji i już nie jesteś w stanie zrobić nic innego, niż zagłębić się w lekturze.
Pisanie o Wszechświatach nigdy nie zaliczało się do prostych. W takich historiach często autorzy poddają się chwili i poświęcają zbyt wiele czasu na opisywanie niepotrzebnych wątków. Wiecie, żeby każdy świat dostał mniej więcej taką samą ilość stron, każdy bohater miał swoją szansę i przez to często wszystko wydaje się czytelnikowi bardzo pogmatwane. Tym razem autor poważnie podszedł do wykreowania historii tak zawiłej, a jednocześnie wciągającej, żeby serce czytelnika przywiązane było do jednej osoby, niezależnie od tła. Cel był jeden, nie błądziliśmy długo, wszystko było bardzo rozsądnie zaplanowane – żeby absolutnie nie nudzić czytelnika. Trzeba to docenić.
Jeśli chodzi o błędy – nie, nie mogę pominąć tego tematu w ani jednej recenzji – pomimo tego, że żadne specyficznie nie rzucają się w oczy, są rzeczy, które mogą nas \”uderzyć\”. Przykładowo: główny bohater jest jeden, ale w pewnym momencie jest go aż ponad 100. Jak to możliwe? Sama nie jestem pewna. Miejscami książka może się wydawać przesadzona, w końcu skoro już jest dobrze, to po co jeszcze mocniej coś komplikować niemniej, wydaje mi się, że dla większości czytelników nie okaże się to problemem i dadzą sobie z tym radę, jeśli tylko spodoba im się cała reszta.
Podsumowując, uważam, że książka jest naprawdę bardzo dobra. Zaczynając od bardzo dobrego stylu pisania, wspaniale zaplanowanej akcji, aż po jedynie malutkie błędy. Jak dla mnie – to dobra powieść. Każdy powinien sam za siebie zadecydować, ale ja zdecydowanie polecam.
Wiktoria Trebuniak