Jedna z najlepszych polskich sag rodzinnych ostatnich lat powraca w kolejnej odsłonie. W Szarości miejskich mgieł Edyta Świętek obiecuje nam nowe losy dawnych bohaterów, rozwój młodszego pokolenia, jeszcze więcej historycznego tła i ponadczasowych perypetii rodziny Szymczaków. Mimo że poprzedni tom odrobinę mnie rozczarował rozwiązaniami fabularnymi, z chęcią sięgam po czwartą część nowohuckiej sagi.
O oprawie graficznej nawet nie ma co mówić – stoi na równie wysokim poziomie co wszystkie poprzednie. Nowa książka Świętek jest ładna i przyjemnie ją postawić na półce, zwłaszcza obok wcześniejszych tomów serii. Cieszy mnie, że wydawca nie kombinuje z rozmiarem czy estetyką, tylko konsekwentnie trzyma się stylu wybranego już przy pierwszym tomie. Wrażenia wizualne – jak najbardziej na plus.
Minęło trochę czasu, odkąd przeczytałam trzeci tom sagi, toteż teraz tym bardziej doceniłam skrót poprzednich części oraz drzewo genealogiczne Szymczaków – dodatki, którymi wita mnie książka Świętek. To przydatne rozwiązanie dla tych, którzy Drzewa szumiące nadzieją czytali ostatnio w roku z siódemką na końcu.
Zgodnie z zapowiedzią z blurba, akcja czwartego tomu zaczyna skupiać się wokół młodszego pokolenia bohaterów, przede wszystkim syna Julii. Karol dorasta, zaczyna interesować się sprawami kraju, ale też, jak każdy chłopak w jego wieku, zaczyna szukać przyjaźni i miłości. Sporą część powieści zajmują jego i jego kolegów perypetie, szczególnie przejścia z pewną Bożeną oraz uczucie, które zaczyna łączyć go z Weroniką, córką dawnych znajomych Szymczaków. Karol jest normalnym młodym chłopakiem, który chce się dobrze bawić, być wolnym, móc się do woli buntować przeciw regułom. Niepokoi to Julię i Wawrzyńca, ale rodzice Pawłowskiego wychodzą z założenia, że dopóki to, co robi syn, nie jest niebezpieczne i niemoralne, niech żyje pełnią życia.
Wątek młodego pokolenia jest w całej powieści najbardziej optymistyczny, mimo że ich dorastanie zbiega się w czasie z protestami studentów i zaognieniem sytuacji politycznej. U reszty Szymczaków dzieje się bowiem niewesoło. Dorota znajduje się mimowolnie w swego rodzaju miłosnym trójkącie, co ciąży jej moralności – dlatego też ponownie ucieka w pracę. Leszek budzi się ze śpiączki, ale nic wokół niego nie jest takie, jakie być powinno. Nawet żona wydaje się niemal niezadowolona z tego, że mąż przeżył. Sabina cierpi po śmierci Andrzeja, a przypadkowe spotkanie Julii z Józią przysparza jej tylko dodatkowych łez. Kryzys przeżywają także Krystyna i Janek, gdy okazuje się, że jego słabość i niedomaganie to coś więcej niż szereg przeziębień. A nad całym rodem ponownie zawisa widmo nienawistnych Marczyków. Tylko jaki związek z utrapieniami Szymczaków mają tajemnice lokatora pewnego krakowskiego mieszkania?
Trzeci tom lekko mnie rozczarował, czwarty natomiast wręcz przeciwnie – jak na razie jest to najlepsza część sagi Spacer Aleją Róż. Historia wcale nie zeszła, jak mogłoby się wydawać, na dalszy plan, tylko jeszcze bardziej splotła się z losami bohaterów, przez co powieść żyje i aż trudno uwierzyć, że nie została napisana na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Świętek z niebywałym kunsztem portretuje bohaterów i czasy. Jej postacie dorastają, starzeją się, rodzą i umierają, i nie tracą przy tym swoich charakterów. Świetnym przykładem jest Karol, który na kartach poprzednich powieści został poczęty i narodzony, a teraz z dzieciaka przemienia się w młodego człowieka, z jednej strony pochłoniętego typowym dla młodości szaleństwem, z drugiej – przekuwającego swój młodzieńczy bunt w obronę sprawiedliwości w PRL. Zmienia się też oblicze samej Polska, a Świętek nie mówi o tych przemianach, tylko je pokazuje. To godne pochwały podejście, kiedy autorka powieści historycznej nie robi z tekstu dokumentu, lecz nienachalnie przeplata informacje autentyczne z wymyśloną fabułą.
Nadal zachwyca mnie język, prosty, ale nie prostacki, dostosowany do czasów i jednocześnie przyjemny w odbiorze. Pochłonęłam Szarość miejskich mgieł w jedno słoneczne popołudnie, ale to bynajmniej nie znaczy, że jest to lekka i łatwa pozycja. Świętek nie pomija trudnych kart historii – i Polski, i swoich bohaterów – i nie każdy wątek kończy się szczęśliwie. Tym niemniej czyta się to znakomicie, a ja nie mogę się już doczekać piątego tomu. Nieustannie trwam w zachwycie.
Joanna Krystyna Radosz