Kochani rodzice i wszyscy pozostali, którzy planujecie w przyszłości mieć dzieci. Dziś to właśnie do Was będzie adresowana recenzja książki Emily Giffin \”Wszystko, czego pragnęliśmy\”, którą chcę Wam zaprezentować. Każdy rodzic pragnie dla swojego dziecka wszystkiego, co najlepsze. Chce, aby cieszyło się ono szczęśliwym życiem i to jest w pełni zrozumiałe. Niestety w dzisiejszym świecie określenie \”wszystko, co najlepsze\” zostało bardzo mocno zmaterializowane. Dziś niestety nie oznacza ono ciepła rodzinnego, bliskości rodzica z dzieckiem i więzi opartej na szczerości oraz otwartości, a jedynie otaczanie naszej latorośli dobrami materialnymi i dążenie do tego, aby w żaden sposób nie było ono gorsze i nie odstawało od swoich rówieśników. Niestety musimy zdać sobie sprawę, że poprzez takie metody wychowawcze nasze dziecko wyrośnie na zepsutego człowieka pozbawionego, uczuć wyższych i pewnego dnia może okazać się, że gdzieś popełniliśmy błąd i ten człowiek, który właśnie wkracza w dorosłe życie, za którego dobroć dalibyśmy sobie rękę uciąć, robi coś, co sprawia, że uświadamiamy sobie, iż tak naprawdę wcale nie znamy naszego dziecka, tak dobrze, jak dotychczas myśleliśmy. Tak trudną lekcję musiała odbyć Nina, główna bohaterka powieści.
Kobieta wiedzie luksusowe, wygodne życie u boku swojego bogatego męża Kirka. Wspólnie z mężem wychowują nastoletniego syna Fincha. Jej marzenia się spełniają. Wiedzie elitarne życie, a jej syn dostał się na studia do najlepszej uczelni. Przed uczniem ostatniej klasy prywatnego liceum roztacza się świetlana przyszłość. Do tego samego liceum uczęszcza również Lyla, która chodź, pochodzi z zupełnie innego świata, niż uczniowie liceum, którzy są dziećmi bogatych rodziców. Dzięki stypendium staje się częścią owej społeczności uczniowskiej. Ona sama mieszka z kochającym ojcem, który, mimo że wychowuje ją samotnie, ciężką pracą i oddaniem dla córki stara się zapewnić jej godne życie. Nastolatka zdaje sobie sprawę, że ją i jej kolegów dzieli społeczna przepaść, dlatego stara się, jak może dopasować się do środowiska, w którym się znalazła.
Pewnego dnia zostaje zaproszona przez Fincha na imprezę. Nie wie jeszcze, że właśnie tam chłopak okrutnie z niej zadrwi i padnie ofiarą hejtu i dyskryminacji.
Czyn, którego dopuścił się syn Niny, może przekreślić jego przyszłość na wymarzonych studiach. W taki oto sposób splatają się drogi Niny i Toma, ojca Lyly. Każdemu z rodziców zależy na dobru własnego dziecka, tylko jak się okazuje niestety nie każdy tak samo rozumie pojęcie owego dobra. Mąż Niny bagatelizuje całą sytuację i przekonany o sile pieniądza stara się załatwić całą sprawę po swojemu. Sytuacja ukazuje też prawdziwą twarz samego nastolatka. Chłopak nic sobie nie robi z tego, czego się dopuścił, mając za nic uczucia i krzywdę wyrządzoną szkolnej koleżance. Sama Nina będzie musiała wiele w swoim życiu przemyśleć i zweryfikować.
Zmuszona będzie odpowiedzieć sobie na bardzo ważne pytanie:
Czy rolą dobrego rodzica jest bronienie dziecka za wszelką cenę i mimo wszystko, czy też wspieranie go, ale nauczenie ponoszenia odpowiedzialności za własne czyny? (chciałabym, abyście i Wy drodzy czytelnicy odpowiedzieli na to pytanie.).
Na szali znajduje się moralność i rodzicielska miłość. Po której stronie opowie się nasza bohaterka, tego dowiecie się, sięgając po książkę.
\”Wszystko, czego pragnęliśmy\” to niestety bardzo ponadczasowa historia, która może spotkać każdego z nas. Autorka uświadamia nam, że w dobie mediów społecznościowych i siły internetu bardzo łatwo można zniszczyć komuś życie, co może doprowadzić do tragicznych konsekwencji. Dlatego, to my rodzice musimy zadbać o to, by nasze dzieci wiedziały, że najważniejszy w życiu jest człowiek i jego uczucia, I to właśnie powinno być nadrzędną wartością, jaką się kierujemy.
Kreując postacie owej historii, autorka wspaniale przedstawiła kontrast pomiędzy tym, jakie wartości w życiu oni wyznają i do czego dążą. Mamy bowiem Kirka, który nie nauczył syna szacunku do drugiego człowieka, poszanowania jego godności i tego, że jeśli zrobisz coś złego, musisz ponieść za to odpowiedzialność.
Fincha, który w myśl powiedzenia Niedaleko pada jabłko od jabłoni, swój haniebny czyn sprowadza do rangi żartu, nie okazując skruchy.
Ninę, która, w pewnym momencie zdaje sobie sprawę, że nie tego, co ma pragnęła dla siebie i swojej rodziny, ale czy jest jeszcze czas, by coś zmienić?
Natomiast po drugiej stronie barykady stoją ojciec i córka.
Tom, który według mnie mógłby być wzorem do naśladowania dla dzisiejszych rodziców. Mimo że nie należy do tych wszystkich bogaczy, uczy córkę, że w życiu najważniejsza jest uczciwość i prawość. Swoim postępowaniem pokazuje jej, że należy walczyć o siebie i nie wolno pozwalać się krzywdzić, oraz samą Lylę, która tak naprawdę chce pogodzić obie strony konfliktu i zapomnieć.
Zapewne zauważyliście, jak bardzo te dwie rodziny się różnią. A dowodzi to temu, w jak dużej mierze wyznawane wartości kształtują człowieka, jak również podkreśla ogromne znaczenie prawdziwej obecności rodzica w życiu dziecka.
Emily Giffin oddała w ręce swoich czytelników książkę bardzo wartościową, którą każdy rodzic powinien przeczytać wspólnie ze swoim nastoletnim dzieckiem, a potem szczerze o niej porozmawiać, również w odniesieniu do swoich wzajemnych relacji i współczesnych czasów, w których Ci młodzi ludzie dorastają. Autentyczność oraz tempo następujących po sobie zdarzeń sprawia, że książkę czytamy z ogromnym przejęciem i ciekawością. Trudno się od niej oderwać, a po skończonej lekturze zostajemy z garścią, kłębiących się w naszej głowie przemyśleń.
Długo tej książki nie zapomnę i na pewno będę do niej niejednokrotnie wracać.
Agnieszka Kaniuk