Katherine Gun pracuje jako analityczka brytyjskiego wywiadu i zajmuje się przetwarzaniem informacji niejawnych. Na bieżąco śledzi wszystko to, co rozgrywa się na scenie politycznej, zwłaszcza w kwestii stosunków międzynarodowych. Gdy pewnego dnia, otrzymuje tajemniczego maila, którego nadawca udziela informacji o współpracy Wielkiej Brytanii i USA. Dwa kraje gromadzą kompromitujące informacje na temat członków Rady bezpieczeństwa ONZ. Dlaczego? Chcą uzyskać odpowiednią liczbę głosów, aby sprawa wojny z Iranem, potoczyła się według ich myśli. Katherine postanawia przekazać wiadomość prasie, ale skandal, który ujawni, będzie zagrażać jej i całej rodzinie.
Lubię takie kino – pełne tajemnic, skandali, oparte na faktach (w mniej lub większym stopniu). Takie, które trzyma w napięciu, aktorzy potrafią wczuć się w rolę. Do Brudnej gry przekonał mnie Math Smith, który wcielił się w rolę dziennikarza, Martina Brighta. Pokochałam go dzięki The Crown i chciałam zobaczyć, jak sprawdzi się w innej roli. Bardzo lubię również Keirę Kinghtley. Podeszłam do filmu z pewnymi oczekiwaniami. Chciałam obejrzeć coś, co mnie zszokuje, będzie trzymać w napięciu do ostatniej minuty i oczaruje.
Czy tak było? I tak, i nie. Oglądając Brudną grę miałam wrażenie, że wszystkie składniki są na plus – aktorzy, klimat, praca kamery, zdjęcia, zwroty akcji, muzyka. Dodając je do siebie, powinniśmy otrzymać film, od którego nie będziemy mogli się oderwać. Niestety, w tym przypadku, coś nie zagrało. Składniki po połączeniu nie dały pysznego, filmowego biszkopta, a zwykły zakalec. Nie mówię, że cała produkcja mnie wynudziła, bo były fragmenty, kiedy naprawdę się wciągnęłam i oglądałam z zaciekawieniem. Brudna gra to film, który nie nadaje się na \”granie w tle\”. To produkcja, na której trzeba się skupić, aby nie pogubić się w wątkach, bohaterach, organizacjach, spiskach. Przyznam, że pomimo tego, że uważnie śledziłam losy bohaterów, to momentami miałam problem, aby nadążyć za scenariuszem.
Nie twierdzę, iż Brudna gra jest filmem złym. To dobra produkcja, jednak nie dla wszystkich. Jednych zachwyci i wciągnie w świat spisków i wielkiej polityki, innych znudzi. Nie mniej, warto, szczególnie dla Matta Smitha i Kiery Kinghtley, którzy świetnie wcielili się w swoje postacie.
Katarzyna Krasoń