Od jakiegoś czasu podświadomie zwracam uwagę bardziej na książki związane z filmem czy z serialem. Niby wiem, że książka będzie zawsze lepsza, ale jeśli się zdarzy, że powieść mnie wciągnie, to wtedy serial jest doskonałą okazją do tego, by ta przygoda trwała. O serialu Pod powierzchnią sporo słyszałam, znajomi chwalili, pytali, czy oglądałam, a ja oczywiście nie na temat, dlatego, gdy zobaczyłam zapowiedź książki, uznałam, że czemu nie. Najpierw książka jak chociaż trochę mnie wciągnie, to wygospodaruję czas na oglądanie. Od razu mówię, serialu nie widziałam i nie mogę się odnieść do tego, czy przeczytanie książki będzie spojlerem. Ocenię powieść jako odrębny byt, który trafi, do ręki przypadkowego czytelnika.
Jest festyn, głośno, radośnie i tłumy, nagle opada żagiel i ginie dziecko. Spanikowana matka dzwoni na policję, co stawia służby w stan gotowości. W sprawę angażuje się komisarz Maja Byszewska, która nie szczędzi wysiłków, by odnaleźć chłopca, sprawdzany jest monitoring i najbliżsi, pojawia się szansa na rozjaśnienie sytuacji, gdy okazuje się, że ojciec chłopca coś ukrywa, ale wszystko się zmienia, gdy po kilku dniach ginie inne dziecko. Opinia publiczna widzi w tym serię, policja nie jest do końca przekonana. Akcja nabiera tempa i prędko pochłonie Byszewską bez reszty, a dodatkowo w poszukiwania zaangażuje się syn komisarz. Są emocje, jest intryga. Teoretycznie wszystko, co w kryminale się liczy.
Od razu Wam powiem, że książka może się spodobać komuś, kto nie zna serialu, chociaż jest napisana w typowo filmowy sposób. Jest bardzo niewiele opisów, tak jakby czytelnik już wiedział, jak wygląda otoczenie, jak wygląda większość kluczowych bohaterów. Z jednej strony większość czytelników zwykle narzeka na ilość opisów, chyba odbija nam się czkawką ilość opisów przyrody, ale wydaje mi się, że pewna ilość opisów pozwala wczuć się w klimat, zobaczyć miejsca, właśnie za to cenimy dobrych pisarzy, za plastyczne pisanie, które pozwala nam poznawać nowe miejsca. Tutaj może nie ma tych miejsc odmalowanych z pietyzmem, wycyzelowanych do drzazgi, sterczącej z lewej nogi krzesła, na którym bohaterka rzuciła torebkę, ale w jakiś przedziwny sposób mogłam się wczuć w klimat książki. Od pierwszej strony jesteśmy w centrum akcji, później jest ta ciekawość, co się stało.
Książka jest prequelem, więc nieznajomość serialu w niczym mi nie wadziła, a przeciwnie obudziła we mnie jeszcze większe zainteresowanie seriale, mam nadzieję, że w weekend znajdę chwilę i zacznę nadrabiać!
Katarzyna Mastalerczyk