Twórczość Danuty Noszczyńskiej poznałam, stykając się przypadkiem z przezabawną i rozkosznie absurdalną powieścią \”Luizę pilnie sprzedam\”, która rozjaśniła mi pewne deszczowe popołudnie. Nic więc dziwnego, że gdy tylko usłyszałam o nowej książce tej autorki, od razu zapragnęłam ją przeczytać, licząc na dużo humoru, pełen swady styl i barwnych bohaterów. Czy powieść pod wdzięcznym tytułem \”Nigdy nie jest za daleko\” spełniła moje oczekiwania?
Najnowszy utwór Noszczyńskiej to historia młodej kobiety sukcesu, Antoniny Howanis. Antonina jest właścicielką sieci salonów urody w Krakowie, ma sielskie życie, przyjaciółkę, rodziców, których trzyma na odpowiedni dystans i piękne perspektywy. Wszystko się zmienia podczas rodzinnej imprezy, gdy sąsiad rodziców i jego córka wmanewrowują Antoninę w wyzwanie: na wakacje zamiast, jak co roku, do modnego kurortu, ma polecieć na trzy tygodnie do pewnej wioski w Armenii. Niby nic, co to dla Antoniny… Ale przyjaciółka obraża się, że nie spędzą urlopu razem, rodziców ta Armenia dziwnie niepokoi, a osamotniona bohaterka zbliża się ze swoją pracownicą, Jagodą, i jej przystojnym a nadopiekuńczym bratem. Jagoda jest wprawdzie trochę dziwna i wyraźnie coś ukrywa, ale Antoninę bardziej zajmują przygotowania do wyjazdu, obecność pracownicy w swoim życiu traktuje zaś jak substytut innych bliskich relacji.
Koniec końców bohaterka faktycznie wyprawia się do Armenii. Trafia do wioski Vedi, zamieszkanej przez ludzi, którzy żyją zupełnie inaczej niż ona. I choć początkowo jej wakacje to jeden wielki koszmar i kiepska komedia omyłek, to stopniowo zaczyna sobie zdawać sprawę, że jej życie po powrocie do Polski zmieni się na dobre. Nie ma jednak pojęcia, jak wielką rolę odegrają w nim mężczyźni z Vedi: zgorzkniały staruszek Karen, bezczelny dzieciak Arman porozumiewający się z Antoniną przez elektronicznego tłumacza oraz Dawid – okropny, cyniczny i… pociągający \”pastuch\”?
Mam szalenie mieszane uczucia wobec tej książki. Noszczyńska zdecydowanie umie pisać lekkie, humorystyczne rzeczy i w \”Nigdy nie jest za daleko\” też najlepiej wyszły jej komediowe sceny oraz wątki. Postacie Armana i Tamary to istne perełki, a Jagoda przed przemianą, niezbyt lotna ślicznotka ze skłonnością do popadania w wybitnie potoczny język, wypada nie tylko komicznie, ale też sympatycznie. Na tym tle nazbyt poważna wydaje się Antonina, toteż kiedy i ona rozluźnia się podczas pobytu w Armenii, czytelnik może odetchnąć z ulgą. Do konwencji komediowej pasowałby także główny wątek i jego wyraźna \”baśniowość\”, ponieważ tylko humorystyczne podejście łagodzi nieprawdopodobieństwo psychologiczne relacji Antoniny z ukochanym, tempo rozwoju ich związku oraz fakt, że bohaterka nie orientuje się, czym naprawdę zajmuje się obiekt jej uczuć. Trudno rozebrać ten wątek na czynniki pierwsze bez spoilerowania treści, spróbujmy więc tak: autorka posługuje się wyświechtanym w popkulturze tropem, w którym związek buduje się na zauroczeniu dwojga osób, które się właściwie nie znają i nic o sobie nie wiedzą, ale są przekonane, że na budowanie więzi znajdą jeszcze czas po sformalizowaniu związku. Ten trop nie jest zły sam w sobie, ale dobrze by było, żeby otaczał go przekaz podkreślający ?bajkowość? i odrealnienie sytuacji.
Moim zdaniem problemem tej książki jest fakt, że Noszczyńska próbowała ją napisać na poważnie. Stąd też w oczy rzuca się nieprawdopodobieństwo wielu sytuacji i takie kiksy jak niedopasowanie wieku bohaterki do jej zachowania, sytuacji życiowej, historii. Trudno uwierzyć, by dwudziestotrzylatka pracująca na wszystko sama miała już imperium kosmetyczne i odpowiednie wykształcenie, by dowodzić swoich kompetencji. W mojej głowie Antonina będzie jednak panią lekko po trzydziestce, zmanierowaną przez swoje towarzystwo i na nowo uczącą się, jak to jest być beztroską dziewczyną.
Zaskakująco dobrze na tym tle wyszedł wątek Armenii. Widać, że autorka odrobiła lekcję researchu i nie tylko wie sporo o tym kraju, ale umie też przetworzyć wiedzę w ciekawą, pozbawioną banału historię. To chyba najmocniejsza strona powieści, a jedyne, do czego mogę się przyczepić, to strona językowa: mieszana, angielsko-polska transkrypcja nazwisk oraz wyjątkowo pokaleczony rosyjski w dialogach, nawet w ustach bohaterów, dla których jest to język ojczysty.
A propos strony językowej: mam wrażenie, że książka nie przeszła należytej redakcji i korekty. W oczy rzucało mi się sporo literówek, powtórzeń i niezręczności stylistycznych. Dobrze by było się skupić na ich wyeliminowaniu zamiast poszerzać książkę o zupełnie zbędną i banalizującą wydźwięk powieści sekcję \”pytania do dyskusji\”, która w warunkach polskich wygląda komicznie i trochę naiwnie.
Co ciekawe, chociaż w tej recenzji sporo narzekam, to jednak w narracji Noszczyńskiej jest coś takiego, że w pewnym momencie książka połknęła mnie w całości i nie chciała wypuścić do ostatniej strony. W dwóch miejscach zdarzyło mi się też uronić łzę… i to niejedną. To przyjemne czytadło na zimne popołudnie, ale bardzo, bardzo żałuję zmarnowanego potencjału na powieść o wiele lepszą niż jednorazowa lektura dla zabicia czasu.
Joanna Krystyna Radosz