Korporacja daje szczęście, spełnienie i wszystko, czego człowiek potrzebuje. Weronika została też przez korporacyjny świat przygarnięta, gdy jej rodzice zniknęli, prawdopodobnie ginąc w czasie trzeciej wojnie światowej. Nie może marzyć o lepszym starcie w przyszłość. A jednak czegoś jej brakuje…
Nadal nie mogę się po tej książce otrząsnąć. Wstaję rano i moja pierwsza myśl właśnie ku tej lekturze się kieruje, a zaraz potem przychodzi myśl, że przecież już skończyłam. Tak bardzo weszłam w świat Weroniki, tak bardzo zżyłam się z bohaterami, stali się moimi przyjaciółmi, że rozstanie z nimi były równie bolesne, jak poznawanie ich losów. Bo to nie była prosta książka. Poruszone w niej wątki są jeszcze surrealistyczne, to dość daleko posunięta dystopia, gdyż nikt na razie nie zakazuje wiary, na liście zakazanych nie ma też książek, kultury wysokiej, zabobonów i polegania na kimś, ale już wielki spisek i wielka kontrola nie są aż tak nieznane. Szerzenie ciemnoty w myśl zasady, że głupim tłumem lepiej się manipuluje, dodawanie do tego przywilejów i pozorów łatwego życia może przerażać. Każdy musi być szczęśliwy, każdy musi być podporządkowany, każdy ma swoje miejsce i nie może go zmienić. Autorka bardzo sprawnie wykreowała ten przerażający świat. Opowiadając wszystko z punktu widzenia zbuntowanej jednostki sprawia, że wydarzenia się są nierealne, ale dzieją się tu i teraz. Dlatego tak trudno wyjść poza ramy książki, wrócić do codzienności i uznać, że to tylko fikcja. Dlatego tak trudno jest się otrząsnąć.
O bohaterach nie wiemy za wiele, tyle, ile Weronika spostrzeże w świecie, gdzie każdy jest szczęśliwy, a jeśli tego nie czuje, to po prostu kłamie. Trudno zaufać komukolwiek i choć podczas lektury miałam parę podejrzeń, chwilami nawet na granicy pewności, to jednak zawsze z tyłu głowy pozostawał pytajnik i wątpliwości. Ogromnym plusem tej książki jest wyzierająca z każdej strony niepewność, nieufność i ostrożność. Wytworzone w ten sposób relacje między Weroniką i Jankiem stają się jeszcze ciekawsze i jeszcze bardziej wciągają w opowieść.
W dużej mierze jest to dystopia. Ogromna część tego, co opisała Anna Stokłosa, się nie dzieje i mam nadzieję, że nigdy się nie stanie. Jednak zachowania ludzi w dobie kryzysu, bo nie da się tego stanu, który stworzyły korporacje nazwać inaczej, są ponadczasowe. Mamy tu przegląd bohaterów, tchórzy, ludzi pozornie obojętnych ale i takich, którzy są zadowoleni z obecnego stanu rzeczy. Autorka przedstawia również sposoby na radzenie sobie z sytuacją, często odmienne, często rodzące pytania natury moralnej.
Wielowymiarowa, nieprzewidywalna, pochłaniająca zostawia w czytelniku niedosyt i chęć sięgnięcia po więcej.
Katarzyna Boroń