Firma Topf & Söhne została założona 1878 roku w Niemczech w celu produkowania urządzeń browarniczych. Zawsze była to rodzinna firma, która dbała o swoich pracowników a w 1939 roku zatrudniała 1150 ludzi. Niestety, ludzie Ci zaczęli pracować dla samego diabła – tworzenie pieców krematoryjnych okazało się być kolejnym dobrym źródłem dochodów, choć nie do końca w tamtym okresie moralnym. Jednak spalanie ciał od końca XIX wieku stawało się coraz popularniejsze ? głównie ze względów ekonomicznych, choć podobno też higienicznych.
Doskonale rozumiem to, że w czasach zagłady każdy pragnął tylko jednego – przetrwania. Niestety Ci, którzy trafiali do obozów typu Auschwitz czy Dachau mieli nikłe szanse przeżycia. Jednak ktoś stał za tym wszystkim, co się tam działo. Ktoś tworzył i budował obozy, ktoś je nadzorował. I czy można to postrzegać w kategoriach zwykłego biznesu? Dyrektorzy firmy Topf & Söhne, Ludwig i Ernst Wolfgang Topfowie doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że w tworzonych przez nich produktach ginęły miliony ludzi. Pracownicy ich firmy uczestniczyli w testach, podczas których zabijało się ludzi w komorach gazowych, a następne w krematoriach spalano zwłoki. Nie każdy był na to przygotowany psychicznie…
Ta książka doskonale obrazuje całe funkcjonowanie firmy Topf & Söhne – od początków jej powstania do samego rozkwitu, który przypadał na okres II Wojny Światowej. Po roku 1940 znacznie wzrósł popyt na krematoria, bowiem w obozach próbowano znaleźć odpowiedni sposób na pozbywanie się tak wielu ciał. Z kalkulacji SS wynikało, że codziennie w samym Auschwitz ma umierać 1000 ludzi, dlatego firma zaczęła się coraz bardziej zastanawiać nad udoskonalaniem swoich produktów. Chociaż wszyscy mieli świadomość, do czego przykładają rękę, to robili swoje. Biznes to biznes. Jednak na kartach tej publikacji pojawiają się takie wspomnienia, które pokazują, że nie każdy pracownik umiał sobie z tym poradzić.
Co ciekawe, autorka porusza również kwestie finansowe owej firmy i czytelnik zaczyna się zastanawiać nad tym, czy faktycznie były one tutaj tak istotne – przynajmniej dla założycieli. Może liczył się prestiż? Tylko czy faktycznie moralność schodziła na dalszy plan i liczyła się renoma firmy, zdobywana śmiercią milionów niewinnych jeńców? Generalnie jest to książka, która mocno skupia się właśnie na zakładzie Topf & Söhne, choć oczywiście nie brakuje momentów prosto z Auschwitz. Jednak wciąż jest to przede wszystkim historia tej firmy, jej założycieli, rozwoju i produkcji. Informacje w niej zawarte są poparte rzetelnymi źródłami, a autorka mimo wszystko próbuje pozostać obiektywna wobec ich działań.
Zdecydowanie jest to pozycja skierowana przede wszystkim do osób, które naprawdę mocno interesują się tematyką obozów pod wieloma względami. Wychodzimy nieco poza Auschwitz i pozostałe tego typu miejsca i otrzymujemy obraz tego, jak funkcjonowała firma architektów śmierci. Wszystko jednak jest nadal osadzone w tej ponurej i brutalnej atmosferze wojny i zagłady, a taka tematyka zawsze skłania do zadawania pytań na temat człowieczeństwa i moralności.
Magdalena Senderowicz