Przemierzając trasę między domem a pracą mijam głównie blokowiska, biurowce, centra handlowe. Zieleni jest trochę, miejscami nawet sporo, ale w mieście zieleń zawsze jest ograniczona, stłamszona betonem. Tak jest chyba i z ludźmi – żywe organizmy zamknięte w betonowych domach, blaszanych puszkach tramwajów, oszklonych klatkach biurowców. Na co dzień trudno o ucieczkę z tego świata. Ja ratuję się w takich sytuacjach literaturą przyrodniczą – to taka namiastka spaceru po lesie. Niewielu jest jednak autorów, którzy potrafią naprawdę \”przenieść duszę moją utęsknioną do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych\”. Kilka lat temu pośród wielości literatury przyrodniczej trafiłam na geniusza w tej materii, autora piszącego przed ponad wiekiem. Od tej pory teksty Bohdana Dyakowskiego stały się dla mnie wzorcem, podług którego oceniam każdą kolejną książkę traktującą o florze i faunie.
\”Z naszej przyrody\” to najświeższe wznowienie Dyakowskiego, o jakie pokusiło się wydawnictwo Zysk i S-ka. Jest to książka traktująca o przyrodzie Polski w całej rozciągłości jej przedzaborowych terenów. Autor podzielił swoje dzieło na kilka części według przestrzeni, jaką opisuje, te zaś w mniejszych punktach opisał według realiów wybranych miesięcy. Zatem oddzielnie pisze o zwierzętach zamieszkujących siedliska ludzkie, ogrody, pola, łąki, lasy i wodę – o różnych porach roku. W tych małych czasoprzestrzeniach zawarł wiedzę o roślinności, trybie życia zwierząt, ich zwyczajach i relacjach z ludźmi, o chorobach drzew, rolnictwie i wielu, wielu innych.
W książce nieodmiennie zachwyca forma narracji. Dyakowski roztacza przed czytelnikiem obrazy tak wyraźne, jakbyśmy co najmniej stali obok niego i słuchali jak tłumaczy to, co widzimy przed sobą. Pisze na przykład:
\”Oto mamy przed sobą brzankę łąkową […]\” (str. 358),
\”Stańmy pod ścianą w miejscu, do którego nie dochodzi światło księżyca, może nam się uda podpatrzeć nocne łowy nietoperza\” (str. 51)
i
\”Jodłom w naszym borze jakoś nietęgo się powodzi. Bo oto na jednej z nich wyrósł dziwny krzaczek […]\” (str. 438).
Opowieść płynie tu jak łagodna gawęda, niespieszna, pełna podziwu dla przyrody, zbudowana na ogromie wiedzy i doświadczenia. Dyakowski pisze pięknym językiem, czasem poetyckim, delikatnym, w którym niekiedy zauważalna jest pełna dystansu czułość dla opisywanego zwierzęcia – ale bez infantylizmu. Jest to sposób opowieści, który trafi zarówno do dorosłego, jak i do dziecka. Ze spokojem można powierzyć edukację przyrodniczą dzieci tekstom Bohdana Dyakowskiego.
Nie bez znaczenia jest również fizyczna forma, w jaką ubrało książkę wydawnictwo. Otóż wielki tom okraszony jest wielością zdjęć i rycin przedstawiających niemal każdą roślinę i zwierzę, o których autor wspomina w tekście. Wszystkie te elementy estetycznie skomponowano z blokami tekstu. Tutaj wielkie ukłony należą się osobom odpowiedzialnym za typograficzny aspekt wydania, bo czyta się bardzo wygodnie, nic nie rozprasza wzroku, czcionka czytelna, zaciemnienie tekstu idealnie dopasowane by nadmiernie nie męczyć oczu.
Zdaję sobie sprawę, że moja opinia jest czystym pianiem z zachwytu, jednak nie może być inaczej. \”Z naszej przyrody\” to nie tylko książka ale też okno, przez które zaglądam do wytęsknionego świata, do którego nieczęsto mam możliwość wstąpić na co dzień. Jestem absolutnie oczarowana opowieścią Bohdana Dyakowskiego. Poza jednak czysto subiektywnymi doznaniami estetycznymi i emocjonalnymi, książka ma niezaprzeczalne walory informacyjne, edukacyjne. Przedstawia dość szczegółowo wiele aspektów polskiej przyrody, tak niemal \”praktycznie\”, namacalnie. Jest też świadectwem zmian, choćby zmniejszania się populacji niektórych zwierząt. Szczerze polecam, to wyjątkowa lektura.
Iwona Ladzińska