Zauroczył mnie tytuł. Bez dwóch zdań. Prosty, a pozostawiający wiele możliwości. \”Ludzie i krowy\”, cóż może się kryć za takim tytułem? Po książkę sięgałam, nie mając pojęcia, czego się spodziewać. Pewna byłam tylko jednego: że to będzie opowieść o wsi. Ale przecież o wiejskiej rzeczywistości można opowiadać bardzo różnie i nie zawsze jest to forma, która by mi odpowiadała. Jak było tym razem?
Powieść Andrzeja Piechockiego ujęła mnie już od pierwszej strony, od barwnego opisu krów pasących się na łące z soczystą trawą. A dalej było tylko lepiej. Czytając powieść, poznajemy spokojną na ogól nadwiślańską wieś, w której życie płynie równie leniwie jak rzeka. Gospodarze hodują zwierzęta, przyglądają się im i kochają po swojemu. Wydawać by się mogło, ze w takiej społeczności dzieje się niewiele i tak jest. Przynajmniej na początku. Bo potem przyjeżdża przedstawiciel wielkiej firmy i próbuje namówić właściciela krów, Dziadka Rycha, na sprzedaż gospodarstwa. Kwota jest jednak zbyt mała, a przywiązanie do ziemi zbyt głębokie, by do takiej transakcji mogło dojść. Niedoszły inwestor nie daje jednak za wygraną i przez kolejne strony poznajemy jego mniej lub bardziej nieczyste postępki.
Głównymi bohaterami nie są jednak ludzie z Dziadkiem Rychem i jego niesamowitym wnuczkiem Ignasiem na czele, ale stado krów.
Autor, z zawodu zoolog podchodzi do zwierząt jak do ludzi. Główne bohaterki, czyli Bacha, Szalona i reszta mają mnóstwo ludzkich cech. Zawierają przyjaźnie i sojusze, potrafią myśleć o czymś więcej niż tylko trawa i jabłka, a gdy Ignaś słyszy w szkole od swojej nauczycielki, że szybciej krowy nauczą się czytać niż on, okazuje się, ze pojętne zwierzęta przyswajają sobie alfabet.
Sceny nauki czytania opisane są niezwykle zabawne i ciepłe, gdyż zarówno krowy jak i mały chłopiec świetnie się dogadują i wkładają w tę relację całe swoje serca.
Początkowo krowy są nieświadome, że gdzieś poza nimi rozgrywa się batalia o ich życie. Z jednej strony wielki koncern nastawiony na wołowinę, z drugiej zafascynowany krowami badacz, marzący o rezerwacie prastarej rasy.
Jeśli dodamy jeszcze wioskowy romans, sympozja naukowe i marzenia sołtysa o knajpie z disco polo, to otrzymamy barwną opowieść o małej wiejskiej społeczności, która przez chwilę znalazła się w centrum zainteresowania wielkiego biznesu oraz świata nauki.
Co z tego wynikło i jak z rozgłosem poradziły sobie krowy?
A to już koniecznie trzeba sięgnąć po tę cudownie opowiedzianą historię zahaczającą chwilami o realizm magiczny.
Anna Kruczkowska