Ostatnio trochę się przełamuję, jeśli chodzi o czytanie książek z założenia strasznych. Trochę odważniej sięgam po Kinga i pod tym względem ostatni urlop był bardzo owocny. Wciąż jednak zwykle trafiam na thrillery przypadkowo, bo trochę się jednak wzdragam. I tak Gwiazda szeryfa trafiła do mnie, dlatego że pobieżnie tylko przeczytałam opis. Te wątki straszne były dla mnie jakby zakryte i oto zabieram się do książki, opis przeczytałam dokładnie i zamarłam. No nie będę ukrywać, jestem strasznym tchórzem, ale mimo wszystko nie umiałam się oprzeć tak opisanej fabule. Powojenny klimat, gdzieś pośrodku niczego, w samym sercu bezprawia, nic tylko siąść i czytać.
Przenosimy się na Mazury razem z funkcjonariuszem milicji, który przyjeżdża z Warszawy sprawować swoje obowiązki. Jest ideowcem, dla niego służba to obowiązek czynienia dobra, chce zaprowadzić porządek, tam, gdzie obecnie panuje chaos. Mazury to ziemie, na których wciąż czają się Niemcy, z drugiej strony Armia Czerwona odciska swoje brutalne piętno. Jak to na ziemiach poniemieckich szerzy się szaber, ukrywa się partyzantka. Te ziemie są jak Dziki Zachód, który potrzebuje twardej ręki szeryfa. Stefan Malewski jest pewny, że oto znajdzie nowe miejsce do życia, że będzie to wieś, gdzie ściągnie bliskich, bo wiadomo, że na prowincji żyje się lepiej. Tymczasem już na samym początku, tuż po przyjeździe trafia mu się morderstwo, a dla miejscowych ściana lasu jest granicą nie do przekroczenia. Co czai się wśród drzew, czy tak potwornych zbrodni może dokonać istota ludzka, czy może raczej trzeba zawierzyć ludowym podaniom i brać nogi za pas?
Jest to wymarzona powieść dla wielbicieli adrenaliny. Już od początku książki zanurzamy się w grozie, napięcie narasta ze strony na stronę, a my brodzimy w mroku, z którego dobiegają nas niepokojące szepty. Okres tuż po zakończeniu wojny jest w moim mniemaniu świetnym czasem dla umiejscowienia akcji, a już obranie Mazur za punkt centralny akcji to moim zdaniem strzał w dziesiątkę. Za mało pamiętamy o tym, co tam się działo, więc to po pierwsze świetny pomysł na szerzenie naszej historycznej świadomości, a po drugie to jak widać w tej książce, świetnie się sprawdza. Aleksandra Borowiec tworzy ciekawą powieść z genialną atmosferą, którą pomimo sporych rozmiarów czyta się dosłownie jednym tchem! Nie spotkałam się do tej pory z twórczością tej autorki, a ta książka pokazuje, że kobieta ma duży potencjał. Powieść sprawdzi się idealnie nieważne, czy dla kobiety, czy dla mężczyzny wystarczy, że ktoś lubi solidne, trzymające w napięciu powieści!
Katarzyna Mastalerczyk