Bardzo długo do fantastyki podchodziłam jak pies do jeża. Trochę chciałam, trochę się bałam, przełamywałam swój opór powoli. Akurat Wydawnictwo Zysk i S-ka wychodzi właśnie do takich czytelników. Ma w swojej ofercie kultowe powieści, chociaż na pierwszy rzut oka, poszczególne tomy serii Koła Czasu wydają się ciężką misją. Każdy tom to prawie tysiąc stron, co daje nam niespełna trzy tysiące stron, jeżeli seria nas porwie, to będzie to trzy tysiące stron fantastycznej przygody. Mnie na szczęście wciągnęło już na początku, gdy tylko zobaczyłam zapowiedź tego wznowienia, intuicja mi podpowiadała, że to będzie pozytywne przeżycie, ale do tej pory wybierałam na lekturę czas, gdy byłam na L4 albo miałam jakiś urlop, dopiero tom trzeci w elektronicznej wersji był moją lekturą do torebki.
Przede wszystkim pamiętajcie, że to jest trzeci tom cyklu. Czasami mamy serie, które możemy czytać w dowolnej kolejności, jak na przykład tomy o Świecie Dysku i nie stracimy wiele z frajdy, ta jednak seria ma konkretną chronologię wydarzeń i moim zdaniem grzechem byłoby mieszanie tomów. Najlepiej iść na urlop i przeczytać wszystko jednym tchem. Dowiedzieliśmy się w końcu, jakie jest przeznaczenie Randa, a taka wiedza może przygnieść nawet siłacza. Okazuje się, że to wielkie brzemię, ogromna odpowiedzialność, a wciąż wiele jest pytań i niejasności. Jak to już było u autora, ważną rolę odgrywa sen i to wskutek snów wyrusza on do miasta Łzy, na spotkanie z artefaktem, który musi objąć. Bohaterowie, których już poznaliśmy, mają nowe misje do wykonania. Kto zatryumfuje, kto wypełni swoje przeznaczenie, a komu braknie na to siły?
Chociaż ktoś może nie dowierzać, patrząc na rozmiar tych tomiszczy, tę serię naprawdę czyta się szybko i po prostu fantastycznie. Jeżeli na etapie tomu pierwszego uznaliście, że klimat tej powieści Wam odpowiada, to pomimo jakichś mniejszych kryzysów będziecie chcieli doczytać tę serię do końca. To prawdziwe opus magnum, pomysłowa porywająca seria. A trzeci tom jest perłą w koronie. Już nawet nie chodzi o to, że ta butelkowozielona okładka skradła moje serce, od kiedy tylko zobaczyłam ją w zapowiedziach. Po prostu czyta się świetnie i momentalnie znajdujemy się w innym świecie, zupełnie z innymi problemami no i ogrom adrenaliny i przygód. Na pewno będę ją polecała tym, co znudzili się dotychczasowymi gatunkami ? jakie czytali i szukającym czegoś nowego. Sądzę, że ta seria nikogo nie zawiedzie! Och będę wypatrywała dalszego ciągu.
Katarzyna Mastalerczyk