Dawno temu, gdy byłam jeszcze w gimnazjum, usłyszałam o Sylvii Plath. To były czasy bez internetu, a w szkole o niej się nie mówiło. Gdy później poszłam do Liceum Plath czy Wojaczek to były nazwiska, które trzeba było znać. Ja nie znałam, a że byłam anty wierszowa, to jakoś nie spędzało mi to snu z powiek. Wzruszałam ramionami i szłam dalej. Przyjęłam za pewnik, że Sylvia Plath jest geniuszem, którego ja nie umiem pojąć, bywa i tak. Do czasu aż sięgnęłam po Szklany klosz emocje, jakie wywołała we mnie ta książka, były niesamowite. Z pozornego czytadła o młodej dziewczynie wyłoniła się powieść, która mnie dosłownie przeorała. Wtedy uznałam, że przyszedł czas, bym poznała Sylvię Plath.
Jako dziewięciolatka Sylvia dostała od matki pierwszy dziennik. Od tej chwili Plath przelewała swoje myśli, uczucia, nadzieje i dramaty na papier. Wydawnictwo Marginesy oddaje nam do rąk zapiski z ostatnich dwunastu lat życia poetki. Cieszę się, że oszczędzono mi tych fragmentów dziecięcych, bo wolę przemyślenia dorosłej kobiety. Może ja już zapomniałam, jak to jest być dzieckiem. To jak pisze Plath, oddziałuje na duszę. Czasami jest łagodnym, acz bystrym obserwatorem, czasami z taką prostotą obnaża ból istnienia, który każdego z nas dotyka. Czułam się, jakby ktoś przypalał mi serce rozżarzonym żelazem.
Moim zdaniem warto mieć te dzienniki przy łóżku. Nie da się ich czytać na raz, bez przerwy, bo ciężar emocjonalny tej książki jest momentami przytłaczający. Pokazana jest nam niezwykła wrażliwość Sylvii Plath, czy to więc kogoś zdziwi, że ktoś, kto tak emocjonalnie odczuwa każdy aspekt świata, jednocześnie o wielokroć bardziej odczuwa cierpienie i ból istnienia? Dzienniki, które właśnie się ukazały to najpełniejsze do tej pory wydanie. Znajdziemy w nich i opowieści ze szpitali psychiatrycznych, w których Plath wielokrotnie przebywała oraz kontrastujące z nimi zaskakująco normalne opisy codzienności.
Sylvia Plath fascynuje od lat, minęło tyle dekad od jej samobójczej śmierci, a wciąż czytamy z takim zainteresowaniem to, co pisała. Czy w tych dziennikach znajdziemy odpowiedź, w czym tkwi fenomen Plath? Raczej nie, ale czytając, zapomnimy o reszcie świata, zapomnimy, co nas trapi, na tyle realnie opisuje swoje przeżycia, że zapominamy o własnych. Mam nadzieję, że w następnej kolejności, wydane zostaną dzieła zebrane Plath. Chciałabym mieć to wszystko w jednym tomie. Ułatwia mi to przeżywanie.
Na uwagę zasługuje techniczna strona tego wydania bardzo kompleksowe, mamy komentarze, ilustracje. Wszystko sprawia, że możemy te dzienniki poznawać totalnie!
Katarzyna Mastalerczyk