Szczęście można brać garściami, można go szukać latami i twierdzić, że się na nie nie zasługuje. Jest naszym celem, często przez nas samych uznawanym za nierealny. Po co więc dążyć do szczęścia? Czy jest na nie jakaś uniwersalna recepta?
W dobie złych wiadomości zalewających nas zewsząd odrobina szczęścia wydaje się odległą mrzonką. Media omijają to, co dobre i to, czego udało się nam uniknąć. Nie mówią o wydłużającym się cyklu życia, o zmniejszeniu liczby godzin potrzebnych nam do wykonywania prac domowych czy mniejszej śmiertelności wśród noworodków. Gdy nie dzieje się źle, nie ma o czym pisać. W dzisiejszych czasach pesymizm i realizm podparte odpowiednią dawką złych wiadomości ma się dobrze. A gdzie optymizm, który powinno nam zaszczepiać od dzieciństwa?
Helen Russell wyrusza w podróż po świecie, której celem będzie odnalezienie sposobów na szczęście. Czy jej się to uda i na horyzoncie pojawi się uśmiech i błysk w oku?
Atlas szczęścia trafił do mnie jakiś czas temu. Można powiedzieć, że w czas przed pandemią, z którą przychodzi nam się zmagać. Teraz powróciłam do niego na nowo i ponownie odkryłam w nim mnóstwo prostych recept na szczęście. Oczywiście ilu ludzi na świecie tyle rodzajów szczęścia, wszak każdego z nas na duchu podnosi co innego. Autorka w swej twórczości dowodzi jednak, że można czerpać pomysły z wielu zakątków świata.
Może i różnimy się od siebie, mamy inne poglądy i zwyczaje, ale to nie jest w stanie powstrzymać nas przed odnalezieniem nutki radości w sobie.
Nie wiesz jak zacząć tę wyprawę?
Postaw na xingfu, czyli cel, który może od dziś nadać głębszy sens nie tylko mieszkańcom Chin. W przypadku dręczących cię zbyt wielu myśli i spraw z pomocą przychodzą Włosi i ich niezastąpione dolce far niente, które jest niczym innym jak słodkim lenistwem. Nie od dziś bowiem wiadomo, że czasami odpuszczenie sobie kilku spraw, rozjaśnia nam umysł.
Czas pandemii i akcja #zostańwdomu świetnie zgrywają się z typowo szwedzkim podejściem do szczęścia. Szwedzi w trudnych momentach życia, przy dużym obciążeniu pracą stosują smultronstalle. Wyruszają na odludzie, wyciszają się z dala od świata wypełnionego zgiełkiem wielkich miast. Mnie osobiście urzekł walijski Hwyl, który nakazuje życie na pełnych żaglach. Wystarczy rozłożyć skrzydła i działać. Śmiać się i płakać, doceniając to, że życie to niezmienny taniec wzlotów i upadków.
Ta podróż nie tylko sprawi, że inaczej spojrzycie na szczęście, ale i samo dążenie do jego odnalezienia stanie się jego formą.
38 krajów całego świata odkryje przed wami ciekawostki dotyczące zwyczajów danego państwa. Atlas szczęścia stanie się przepustką do łatwiejszego podnoszenia się z kolan po porażkach. Niczym chusteczka w odpowiednim momencie zetrze z naszych umysłów czarne chmury.
Spisany prostym językiem nie tylko ukazuje sposób na szczęście, ale też dołącza do niego historię. Taką, która łatwo i przyjemnie obrazuje nam, o co chodzi. Choć czasami infantylna, broni się ilością ciekawostek i sposobem ich przedstawienia. Stanowi ciekawą lekturę, która pomoże w obraniu drogi ku szczęściu. Początkowo palcem po mapie, z czasem zaś w realnym świecie, gdy dawno przeczytana myśl zacznie kiełkować i zakorzeniać się w naszym życiu.
Marta Daft