Dwanaście kobiet, które przeszły przez piekło obozu zagłady. Dziś dorosłe, do obozu trafiały jako dzieci lub młode kobiety, są wśród nich też dzieci. Często opowiadają o tym samym, z różnych punktów widzenia, nie znając się w obozie. Bo tam każdy był numerem. Wstrząsająca opowieść o woli życia, o walce, poświęceniu, nadziei i bólu.
Trudno ocenić książkę, która jest spisem wspomnień i to wspomnieć ciężkich, bolesnych, wspomnień o najgorszym czasie w życiu. Nie da się powiedzieć, czy ta lektura jest dobra, czy zła, czy autor dobrze coś opisał, czy nie, bo to zależy od odbioru każdego czytelnika i od pamięci osób biorących udział w opisywanych wydarzeniach. Tu można pisać jedynie o własnych emocjach. I taka właśnie będzie ta recenzja, emocjonalna, subiektywna, moja.
Na początku tylko płakałam. Litery ciągle miałam zamazane, a po twarzy łzy ciekły ciurkiem. To nie był szloch, to był bezgłośny wyraz rozpaczy nad losem dziewcząt, które trafiły do piekła na ziemi, nad ich utraconą częścią życia i nad okrucieństwem innych. Potem, po kilku historiach, płacz niknie, zostaje otępienie. Chwilami miałam wrażenie, że z perspektywy czasu i historii, przechodzę podobne etapy, które przechodziły dziewczęta. Od rozpaczy, przez zaprzeczenie, po zupełne otępienie. Oczywiście, do głowy mi nie przyszło, by się z nimi porównywać, ale relacje też budzą emocje, też trzeba sobie poukładać w umyśle to, czego poukładać się nie da, a co dopiero zrozumieć. Przy czym ja historię znam, czytałam o tym wiele razy, a one, te młode kobiety, dzieci, nie wiedziały nic, a musiały to przeżyć, przetrwać. Tego nie sposób sobie wyobrazić i nawet subtelny, dokładny przekaz autorki do tego nie zbliża. Bo autorka pisze subtelnie, choć opisywane przez nią zdarzenia są brutalne. Pisze o okruchach człowieczeństwa, o resztkach miłosierdzia, ale też o okrucieństwie i podłości. Jest bezstronna, bo jej bohaterki takie były. W chwilach najgorszego upodlenia doskonale widać, kto robi krzywdę, a kto pomaga i jeszcze bardziej jaskrawo widzi się narodowości tych osób. To ważny przekaz. W książce występują zarówno dobrzy Niemcy, jak i najgorsi Polacy. To bardzo ważny głos, w erze, gdy wszystkich z wojny się szufladkuje, tu widać, że każdy człowiek może być dobry i zły, a narodowość o niczym nie przesądza. I nawet w takim okrutnym świecie, w świecie obozu zagłady potrafiła błysnąć nadzieja. Nie wiem, co bardziej wzruszało, fragmenty o głodzie i chłodzie, okrutnych eksperymentach czy te, gdy ktoś ukazał ludzką twarz.
To nie jest książka łatwa. To nie są fikcyjne postacie, to żywi ludzie, którzy przeszli przez piekło i nie stracili człowieczeństwa. Relacje kobiet, które nie mogą milczeć, bo o tej historii nie można zapomnieć, choć boli i przeraża. Dziewczęta z Auschwitz wyciskają łzy, na koniec znów płakałam nieustannie. Sądziłam, że nie będę mogła czytać tego świadectwa szybko, jednak nie da się tego dawkować. Historie tych kobiet są tak poruszające, tak głęboko ranią, że nie można ich przedłużać.
To już historia. Wszystko się zdarzyło, ostatni świadkowie odchodzą, zabierając prawdę do grobu. A obowiązkiem potomnych jest pamiętać, zapisywać, utrwalać. Autorka to zrobiła i czuję do niej ogromny szacunek, bo zebranie materiałów na pewno nie było łatwym zadaniem. Dziękuję jej, że się tego podjęła, dziękuję każdej pani z osobna, że zechciała wrócić pamięcią do tamtych chwil i o nich opowiedzieć. Bo historia nie jest martwa, w niej zakorzeniona jest nasza teraźniejszość, a to od niej zależy przyszłość. Każdemu polecam tę lekcję, trudną, bolesną, konieczną. Bo nie wolno nam zapomnieć.
Katarzyna Boroń