Książka bez obrazków dla małego dziecka? Same litery? Patrząc na okładkę \”Książki bez obrazków\” B.J. Novaka, nie dowierzałam, że taka pozycja może się dzieciom spodobać. Wszystko się jednak zmieniło, gdy tylko wzięłam tę książkę do ręki i przekartkowałam.
Oto na białym kredowym papierze znajdziemy początkowo czarne proste litery układające się w zrozumiały tekst. Kolejne strony przynoszą jednak prawdziwy przekładaniec barwnych liter zapisanych różną czcionką i… nie zawsze ułożonych w znany wyraz. Neologizmy czytane przez dorosłą osobę (bo to bardzo istotne w tej książce, by za lekturę zabrał się dorosły i czytał każde słowo po kolei na głos, obserwując przy tym reakcję dziecka) mogą wprawić w osłupienie. Uśmiech, a nawet wybuchy niekontrolowanego śmiechu gwarantowane po obu stronach czytelniczego duetu.
Jedno jest pewne. Dorosły nie może należeć do tych, co kij połknęli, bo bez dystansu do siebie z jednej, a poważnego potraktowania małego czytelnika z drugiej strony ta lektura nie ma sensu.
Książka jest bardzo ładnie wydana. Śnieżnobiały kredowy papier, zszywane kartki i twarda oprawa sprawiają, że od pierwszej chwili czujemy, iż wydawca podchodzi poważnie do swojego czytelnika. Podobnie jest z krojem czcionek: znajdziemy tu kilka różnych rodzajów czcionki szeryfowej i bezszeryfowej, kursywę i pogrubienia, nawet tekst płynący niczym fala, zmuszający czytającego do zmiany modulacji głosu.
Ten wydawniczy figiel ma jednak jedną wadę. Jako dyslektyk musiałam sobie pomagać wodzeniem palcem po literach, gdyż czcionka szeryfowa utrudnia mi czytanie, a papier kredowy odbija światło.
Jeśli więc ta przezabawna pozycja trafi w ręce osoby nie wprawionej w czytaniu lub po prostu dyslektycznej, to może mieć pewien kłopot z poradzeniem sobie z tym niby banalnym tekstem dla dzieci.
Książka sprawdzi się w przypadku kilkulatka, który lubi obcować z literaturą. Będzie dla niego zaskoczeniem i może stać się ciekawym doświadczeniem czytelniczym zarówno dla dziecka jak i dorosłego wciągniętego w tę literacką zabawę.
Anna Kruczkowska