Tobiasz kocha statki i bitwy kosmiczne. Kocha też swoich rodziców i lubi mieszkać w Republice Okrągłych Brzuszków mimo tego, że jego własny brzuszek jest trójkątny. Niestety nastaje dzień, w którym prezydent ogłasza, że w jego kraju mogą mieszkać tylko posiadacze brzuszków okrągłych. Rodzina trójkątów traci pracę, dom, miejsce do życia. Nie poddają się jednak, ruszają w poszukiwaniu miejsca, gdzie będą mogli spokojnie żyć.
Podczas ich podróży odwiedzają kolejne kraje, w których kolejni \”inni\” zostają wygnani i tracą wszystko, tak jak oni. We wspólnej podróży odkrywają, że poza różnicami w wyglądzie (i trochę w upodobaniach do zabawy) tak naprawdę niczym się nie różnią. Jednak wielcy tego świata nie chcą tego widzieć, wszystko, co inne określając podfigurami. I tak Tobiasz z przyjaciółmi tuła się po świecie.
Niepozorna, krótka opowiastka z przepięknym przesłaniem. Ucząca tolerancji, zachęcająca do dyskusji, czasem bardzo burzliwych i do oburzenia tym, jak zbudowany jest świat dorosłych. Moje dzieci całymi sobą chłonęły treść, a jednocześnie dyskutowały ze mną co można, czego nie można, co jest bez sensu, a co jest niesprawiedliwe. Patrząc na nich widziałam wyraźnie edukacyjną wartość tej książki i to, jak bardzo do nich trafia to, co słyszą. To, do jakich wniosków doszli sami, a do jakich doprowadziła ich nasza rozmowa. Bardzo długo nie mogli się pozbyć obrazów z książki z głowy, sami prosili o jeszcze i byli rozczarowani, że przygody Tobiasza tak szybko się skończyły. Dodatkowym atutem Niesamowitych przygód Tobiasza jest prosty język i piękne ilustracje. Owszem, są pojęcia trudniejsze dla dzieci, ale tak wplecione w tekst, że ich definicja jest od razu podana i słowo przestaje być trudne. A ważne rzeczy podkreśla jeszcze inna czcionka. Mówiąc szczerze, miałam problem, by książkę dzieciom przeczytać, bo czytali mi przez ramię, tak zachęcały ich obrazki, treść i wtrącenia kolorową czcionką. Zachwycili się też okładką, która wpada w oko, kusi błyszczącymi fragmentami i też prowokuje do dyskusji. Jestem pewna, że nie będą odosobnieni, a forma książki zachęci nawet młodsze dzieci do poznania historii Tobiasza. Pokuszę się o stwierdzenie, że opowieść o trójkątnym chłopcu powinna być lekturą obowiązkową, bo uczy więcej, niż niejedno tłumaczenie i suszenie głowy.
Niestety ja dam jednego minusa, co prawda fakt ten nie wpływa na przekaz zawarty w książce i niczego nie psuje, dzieci nawet tego nie zauważyły. Mnie jednak nie daje spokoju. Skąd w kraju samych okręgów znalazła się rodzina trójkątów, skoro do Republiki trafił tylko ich prapradziadek? Jak widzicie, moje wątpliwości niczego nie zmieniają, nie zmniejszają zachwytu nad książką, do której wielokrotnie będziemy wracać, bo temat tolerancji nigdy nie powinien zostać zepchnięty lub pominięty.
Katarzyna Boroń