Nie jestem ani namiętnym graczem RPG ani nie przesiąknęłam cyberpunkową wizją świata, jednak z jednym się zgodzę z autorem: nie można nie wiedzieć o cyberpunku. Nie teraz, kiedy powstaje chyba najbardziej oczekiwana, oby grywalna, gra komputerowa \”Cyberpunk 2077\” polskiego studia CD Projekt Red. I właśnie książka Michała Wojtasa \”Cyberpunk 1982-2020\” takim ledwo wiedzącym gdzie dzwonią o całej idei jak ja nie tylko otwiera oczy na wiele rzeczy, w których nie miało się dotąd pojęcia, ale i podpowiada gdzie udać się dalej, co czytać, co obejrzeć, w co pograć, by wsiąknąć w wizję zapoczątkowaną nie tylko przez świat gry pen & paper Mike\’a Podsmith\’a, ale dużo dużo wcześniej.
Premiera książki nie jest przypadkowa – pierwotnie w kwietniu 2020 miała mieć miejsce także premiera gry uznanej już jeszcze przed pierwszym odpaleniem, za kultową: \”Cyberpunk 2077\”. Książka miała być niejako rozszerzeniem informacji o samym fenomenie i według mnie podołała swojej roli. Nie jest to dzieło, z którego byliby zadowoleni znawcy tematu, bo tak naprawdę Michał Wojtas dociera do cyberpunkowych korzeni – jego założeń i filozofii. Nie są one mocno rozwijane, ale dla mnie, osobie zaczynającej przygodę z tym gatunkiem są świetnym wprowadzeniem w konwencję świata. Poznajemy twórców, ich wpływ na japońskie anime i mangę czy amerykański świat Hollywood, a także dostajemy kilka wzmianek, że cyberpunk żyje nadal jako postcyberpunk lub ewoluował w steampunk.
Choć oglądałam sporo polecanych w książce przez Michała Wojtasa filmów i wszystkie anime, nie czytałam większości książek tego nurtu i jestem niezmiernie ich ciekawa właśnie przez przedstawienie ich w tejże publikacji. Brakowało mi jednak naszego polskiego, ba, europejskiego chociaż rynku. Jedynym jego przedstawicielem wydaje się tu być fenomenalny rysownik i scenarzysta Jean Giraud, pseudonim M?bius, a przecież nie tylko komiks europejski mógłby się znaleźć jako polecany z cyberpunkowego gatunku europejskiej literatury i sztuki. Nie ma tu też wymienionej właściwie żadnej kobiety, jakby świat cyberpunka był typowo męski. Zabrakło mi też nowszych książek, takich, które nie mają po 40 lat. Chciałabym przeczytać coś, co powstało choćby kilka lat temu jak \”Czarne Oceany\” Jacka Dukaja czy \”Blame!\” Tsutomu Nihei\’a. Wspominany serial \”Modyfikowany węgiel\”, oceniany jako kiepska adaptacja książki pod tym samym tytułem, czy anime Netflixa \”Ghost in the Shell: SAC_2045\” to trochę mało.
Niestety książka nie jest wolna od błędów merytorycznych i to mnie najbardziej razi. Oczywiście, nie wyłapuję, z wymienionych wyżej powodów, tych dotyczących samego cyberpunku w literaturze czy świecie gier, jednak już w przypadku mang i anime mogę być spokojna o to jak odczytuję informacje. A są one niestety nie do końca prawdziwe. Ot, choćby wyjaśnienie, że mangi dla dzieci to po japońsku shonen. Owszem, czytają je raczej młodsi entuzjaści, ale samo słowo shonen oznacza dosłownie chłopiec i są to mangi skierowane do właśnie chłopców. Sama manga dla dzieci ma swoją nazwę \”Kodomo-muke-manga\” i w odróżnieniu od shonen-mangi nie występują w niej dynamiczne walki czy fanserwis. Niby mała różnica, lecz spora.
Największym motorem tej książki wydaje się być gra \”Cyberpunk 2077\”, której poświęcono nie tylko cały rozdział, ale o której wspomina autor niezwykle często. Być może nawet za często, ale mnie, także entuzjaście polskiego rynku gier, nie przeszkadza to wybitnie. Niestety o samej grze nie dowiadujemy się zbyt wiele, bo i nie ma zbyt wiele przecieków na jej temat. Tym bardziej, że jej premiera jest obecnie ustalona na wrzesień ze względu na typowe dla branży gier opóźnienia. Miejmy nadzieję, że nie będzie to kolorowa wydmuszka, a produkt który nie tylko przebije \”Wiedźmina\”, ale i odciśnie piętno w historii całego gatunku cyberpunka.
Mimo wielu minusów jestem nadal zadowolona z lektury tej książki. Jestem jej idealnym wręcz targetem: czekam z niecierpliwością na grę CD Projekt Red, znam na pamięć obydwie wersje \”Blade Rynera\” czy podziwiam cyberpunkowe anime wszelkiej maści! Dla mnie, laika w temacie, była ona spokojnym wprowadzeniem, po którym mam chęć na kolejne książki i publikacje, seanse filmowe i noce zarwane na pogrywaniu zaproponowanych tytułów. Jeśli wydana byłaby kontynuacja książki, w której dowiedziałabym się więcej i w bardziej krytyczny sposób o gatunku, na pewno znajdzie się na mojej półce.
Monika Kilijańska