Wojenne realia to temat trudny, delikatny i bardzo wymagający. Na szczęście autorzy, twórcy i artyści, którzy go podejmują najczęściej wiedzą jak tę ogromną cywilizacyjną tragedię pokazać w taki sposób by zamiast dzieła rozrywkowego dostarczyć widzom, czytelnikom czy odbiorcom twór przepełniony szacunkiem oraz refleksją. Nie inaczej prezentuje się najnowszy film Sama Mendesa (znanego m.in. z American Beauty, Jarhead: Żołnierz piechoty morskiej, czy Skyfall). Pod względem scenariusza nie jest to być może najlepszy film wojenny, jednak za jego wielkością i jakością przemawia realizacja, która moim zdaniem umyka standardowej ocenie, a przede wszystkim prezentuje historię w innym świetle, nacechowanym artystycznymi elementami. Można wręcz pokusić się o stwierdzenie, że film 1917 otwiera kino wojenne na nową jakość.
Dwóch młodych żołnierzy na froncie I wojny światowej, w przededniu zaplanowanego wielkiego ataku na wycofujących się Niemców, otrzymuje misję. Misja jest o tyle niebezpieczna i trudna do zrealizowana, że dwaj szeregowcy muszą przedostać się za linię wroga i dostarczyć list z rozkazami by owemu atakowi zapobiec, gdyż oddziały mające wziąć w nim udział niechybnie czeka pułapka… Dla jednego z żołnierzy zadanie jest o tyle ważne, że jego brat jest porucznikiem mającym wziąć udział w tym natarciu. Scenariusz do filmu został oparty na wspomnieniach dziadka reżysera – Alfreda Mendesa.
Pozornie widz otrzymuje na ekranie obrazy, które na pewno widział w innych tego typu produkcjach. Końskie i ludzkie truchła, krew, urwane kończyny, brud i totalny chaos to prawie zawsze powtarzające się filmowe elementy budujące wojenne krajobrazy, którymi kroczy rozpacz… A jednak kamera prowadzona jest z delikatnością kochanka, który czule głaska oblubienicę, muzyka wkracza tylko w wybranych momentach i wyjątkowo dobrze podkreśla nastrój sytuacji. Spokój budują również długie ujęcia, z których składa się niemal cały film, a szerokie ujęcia kadru dają poczucie wyobcowania bohaterów ale ukazują również rozmach działań wojennych, a także wielokrotnie piękno otoczenia, które wydaje się być wręcz surrealistyczne, nie na miejscu względem okoliczności, które rozgrywają się w tych plenerach. Największe wrażenie zrobiły na mnie sekwencje ucieczki bohatera z ruin zburzonego francuskiego miasteczka – wiele z nich przypomina sceny z teatru gry światła i cienia, karykaturalne, fantastyczne, przerażające i nierzeczywiste – takimi słowami można je opisać i żadne z tych określeń nie będzie przesadzone. Nierzeczywisty może się również wydawać cały film i ja to kupuję, gdyż forma w jaką opakowano tę historie nadaje jej wymiaru artystycznego, dlatego właśnie uważam że film 1917 jest nowatorskim, oryginalnym i nowoczesnym kinem wojennym, które ukazuje również ukryte piękno wojny.
W filmie pojawiają się wielkie nazwiska jak Cumberbatch, Strong, Firth, jednak aktorzy ci odgrywają tu jedynie epizodyczne role. Całe to artystyczne widowisko wzbogaca wspaniała rola Georga MacKey, który doskonale wkomponował się w ten nieco teatralny format. Koszmarnie wypadł za to znany z Gry o tron Dean-Charles Chapman, choć być może jego postać miała właśnie taka być – nieprzystosowana do żołnierskich realiów, oderwana i niepasująca do tego co widzimy, choć nawet jeśli tak, to mnie jednak nie przekonała.
Dzieło Mendesa to zdecydowane film, który się doświadcza. Wyraziste obrazy łagodzone są poprzez wspaniały montaż dający odczucie płynności i jednostajności. Prosta fabuła na szczęście nie ginie pod naporem silnych wrażeń dostarczanych przez efekty specjalne i właśnie dzięki temu obraz ten tak dobrze koresponduje z widzami. A teraz kiedy można obejrzeć go już także w domu okazuje się, że na małym ekranie robi równie dobre wrażenie, jak na wielkim. Film można obejrzeć w aż trzech różnych jakościach obrazu, mianowicie DVD, Blu-ray oraz 4K Ultra HD, a na płytach można znaleźć aż 40 minut materiałów dodatkowych.
Żaneta Fuzja Krawczugo