Znajomość własnej przeszłości pozwala człowiekowi na szybkie odkrycie, kim jest, kim nie chce się stać i co jest w stanie osiągnąć. Nie wiemy, co z naszej przeszłości jest prawdą, a co tylko złudzeniem, które sami utworzyliśmy. Liczy się posiadanie wspomnień. A co jeśli nie wiemy, skąd tak właściwie się wzięliśmy? Jesteśmy w stanie odkryć przeszłość?
Siostra cienia, tak to pasuje do niej idealnie. Star D\’Apliese wciąż nie dowierza, że jej adopcyjny ojciec odszedł na zawsze. Po jego śmierci dziewczyna przybywa do zamku nad Jeziorem Genewskim, w którym to ma się spotkać ze swoimi siostrami. Tajemniczy Pa Salto pozostawił bowiem każdej z córek zaszyfrowane wskazówki, które mają pomóc w znalezieniu odpowiedzi o ich pochodzeniu. Star przypada wizytówka i figurka kota. Podróż, którą rozpocznie najbardziej nieśmiała z sióstr, powiedzie ją do jednego z londyńskich antykwariatów.
To w księgarni Orlanda rozpocznie się nowy rozdział jej historii. Tu pozna historię Flory, która żyła sto lat wcześniej w spokoju serca i duszy w Krainie Jezior północno-zachodniej Anglii. Los jednak zmusił ją do wyjazdu. Londyn powitał kobietę życiem pod skrzydłami szanowanej w społeczeństwie Alice Keppel. Flora stała się pionkiem w dziwnej grze, w której będzie musiała wybrać między miłością a lojalnością. Losy Flory pomogą odkryć Star tajniki jej korzeni. Dziewczyna odnajdzie swoje miejsce w świecie pełnym miłości, bólu, nienawiści i nadziei.
Uwielbiam magię i romantyzm połączone na wzór ulotnej, niemalże przejrzystej tkaniny, która oplata wciąż splecione serca dwójki zakochanych. Niewiele autorek potrafi uchwycić subtelności słowne i wykorzystać je w budowaniu aury swych powieści. Lucinda Riley skradła me serce tą właśnie umiejętnością. Czy Siostra cienia trzyma poznany w poprzednich tomach poziom?
Star to najbardziej skryta z sióstr. W spadku otrzymuje wizytówkę londyńskiego antykwariatu i figurkę kota. Poruszona śmiercią swojego adopcyjnego ojca, postanawia odkryć, co skrywa jej wskazówka. Nie wie, że to pierwszy krok do historii wypełnionej magią o największej sile. Siostra cienia to już trzecia odsłona cyklu Siedem sióstr. Wiedziałam więc, czego mogę się spodziewać, chociaż odrobinę. Historia Star oplotła mnie natychmiast po rozpoczęciu lektury.
Ta czytelnicza podróż skradła moje serce. Anglia na przełomie dwóch stuleci, przepiękne krajobrazy i malownicze opisy miejsc, które stały się częścią dwóch historii. Nie wiem, która z nich przemówiła do mnie bardziej. Zarówno Flora, jak i Star dość szybko kradną czytelniczą uwagę i sympatię. Ich historie przeplatają się niezauważalnie, łącząc się ze sobą naturalnie i z nutką magii. Tak do siebie podobne, a żyjące w różnych epokach. Tak odległe, a tak scalone w jeden niemalże identyczny bieg historii. Już przy pierwszym spotkaniu z siostrami wiedziałam, że każda z nich ma ciekawą osobowość, która rozkwitnie wraz z rozwojem jej własnej historii.
Nie myliłam się. Kreacja postaci znowu trafiła do mego serca. Realne, starające się odkryć własne ja, popełniające błędy, dające się porwać magii uczuć. Siostra cienia, jak i poprzednie tomy pochłania bez reszty, dając czytelnikowi ucztę zmysłów.
No i ten utkany z tajemnic…
Londyn, który zdaje się stworzony z tajemnic, wybudowany na marzeniach, niespełnionych obietnicach i pomalowany historiami miłosnymi, których echo wciąż usłyszeć można w jego wąskich uliczkach. To za sprawą lekkości stylu autorki, w każdym wersie wyczuć można te niewidzialne wróżki, które zachęcone zaczynają tkać opowieści pełne pasji, miłości i nadziei, ale i niepozbawione także bólu i straty.
Lucinda Riley stworzyła opowieść, która niczym układanka z każdym kolejnym tomem nabiera głębi. Londyn jako miejsce odnajdywania korzeni akurat Asterope pasuje idealnie. Ona sama kojarzyła mi się z mgłą, która otacza tajemniczy ogród. Subtelna i romantyczna, pochłonęła wszelkie zmysły i oczarowała każdym elementem. Siedem sióstr to cykl pełen magii i miłości w stylu Morton i Hannah. Czy trzeba pisać coś więcej?
Marta Daft