\”Legendy mogą stanowić inspirację, ale kiedy przychodzi czas na działanie, nie na wiele się zdają.\”
Sympatycznie spędziłam czas, dostałam to, czego oczekiwałam, rozległe podróże w kosmosie i szczegółowe strategie walk wrogich flot. Rozgrywki odbywały się w przestrzeni międzygwiezdnej, jedynie na moment odwołano się do powierzchni planet, co mnie szalenie odpowiadało, gdyż miałam chęć przeżyć coś innego niż przez ostatnie miesiące przygód czytelniczych. Pierwszy tom pomyślnie otworzył serię, wiele się działo, zdarzenia szybko następowały po sobie, było ciut przewidywalnie, gdyż dokładnie zdefiniowano obszar dobra i zła, ale obrany kierunek dał solidne podwaliny pod stworzenie wieloodcinkowej serii. Cieszę się, że właśnie po ten tytuł zdecydowałam się sięgnąć na zmianę klimatu, udanie zrelaksowałam się, zachowam przyjemne wspomnienia.
Po stu latach podjęty z kapsuły ratowniczej kapitan John Geary marzy jedynie o tym, aby zaszyć się na statku \”Nieulękłego\” i w samotności porozmyślać o swoim losie. Jednak niespodziewanie została mu powierzona rola głównodowodzącego nad resztkami floty Sojuszu, która znalazła się w ekstremalnie niebezpiecznej sytuacji. Geary stopniowo rozkręca się jako przywódca, odświeża zachowania właściwe temu, kogo wyznaczono do uratowania życia tysięcy osób. Jego misja nie należy do łatwych, musi zadbać, aby władze Sojuszu otrzymały wyjątkowo cenny przedmiot, który może przynieść zwycięstwo w całym konflikcie. A stulecie nieprzerwanej wojny odcisnęło piętno zarówno na Sojuszu, jak i Syndykacie. Żadna ze stron nie wygrywa, a ponosi ogromne straty w sprzęcie i ludziach, nie odnosi przy tym żadnych korzyści. Geary staje do konfrontacji z siłami wroga, niechęcią podwładnych, prymitywnym trybem prowadzenia wojny, zmienioną mentalnością wojskowych, wszechobecną silną legendą, jaką otaczana jest jego osoba.
Podobał mi się pomysł na fabułę, uwzględnienie elementów wysokiej technologii rzeczywistości wirtualnej, wybiegnięcie poza zwykłe metody podróżowania między systemami gwiezdnymi, jak skoki nadprzestrzenne. Autor nie wprowadził zadziwiających rozwiązań, nie rozpisywał się, jak co działa, koncentrował na głównej postaci, sporej metamorfozie, jaką musi przejść, czego musi się nauczyć, jak przedefiniować tożsamość, jak przekonać do siebie ludzi, jak stworzyć popierający go front dowódców poszczególnych jednostek gwiezdnych. Portret Johna przekonał mnie, wiele cech psychiki świetnie ze sobą korelowało, czyniąc ją atrakcyjną. Bynajmniej nie jest to postać supebohatera, poznajemy zarówno jego zalety, jak i wady, co sprawia, że staje się nam bliższy. Czy ktoś tak bardzo odmienny od reszty załogi, wypływający z dalekiej przeszłości, jest w stanie podnieść morale przyszłych pokoleń, stworzyć zgrany zespół, wyprowadzić Sojusz z pułapki, ocalić flotę od zagłady, a może nawet za jakiś czas przechylić szalę w kierunku zwycięstwa?
Izabela Pycio