Wyczekiwałam kontynuacji powieści Wioletty Sawickiej, bo tom pierwszy połknęłam jednym tchem i chociaż moim zdaniem autorka nie ustrzegła się kilku mniejszych lub większych błędów, to jednak czytało mi się dobrze, a książka skończyła się w takim momencie, że naprawdę chciałam wiedzieć co dalej. Zwłaszcza że rozwój akcji wskazywał, że nie będę narzekała na nudę. Książka przyszła do mnie w poniedziałek i po pracy od razu wzięłam się za czytanie. Mam świadków, że siedziała we mnie ta powieść. Teraz skończyłam tom drugi, no i cóż czekam, co będzie dalej, jednak mam nadzieję, że autorka w następnej części się poprawi, bo tutaj pojechała, jak mawia młodzież, po bandzie. Uwaga, będą spojlery, bo to jednak drugi tom.
Oleńka ukrywa się przed Rosjanami, wydała ją jej służąca, która wcześniej zostawiła jej dziecko, czyje ono jest, to już się pogubiłam, bo Józka wskazuje ojca, w zależności od tego, jak zawieje wiatr. Kowal Ignacy, który od dawna kochał się w Oleńce, przychodzi z pomocą, jeżeli dziewczyna go poślubi, przyjmie jej dzieci, będzie im ojcem i zajmie się całą rodziną. Ola się na to godzi, a później dopada ją życie na wsi, wojna, najróżniejsze koleje losu. Autorka pcha ją w każde tarapaty i niestety o ile w poprzednim tomie Ola była młodą, infantylną dziewczyną, tak tutaj jest irytująca i trochę żałuję zmarnowanego potencjału książki.
Powieść zaczyna się w momencie, gdy Ola, obecnie Franciszka (bo się ukrywa) bierze ślub z Ignacym, najlepszą postacią tej powieści i tego, co mu zrobiła Wioletta Sawicka, nie mogę łatwo wybaczyć. To jest jedyna realistyczna postać tej książki. Zakochany facet, ale z krwi i kości, więc wiadomo, że chodzi na baby. Bierze ślub z dziewczyną, na którą ma ochotę, od dawna, no i ma zamiar przejść do rzeczy, to żona daje mu po pysku i go wyzywa. Później gra na jego honorze, robi jakieś dziwne podchody, na które on się nie łapie i po prostu robi co jego. Oleńka będzie tylko męczennicą, nie próbuje jakoś go poznać, porozmawiać, on jej to w końcu wyrzuci, że widzi, że jest jej wstrętny. Dochodzi do kryzysowej sytuacji i tu był fajny moment, żeby autorka poszła w stronę nawiązania jakiejś fajnej relacji, ale wybrała dramę. Okolice Wilna stają się miejscem walk, więc działo się będzie ogromnie dużo. Bardzo dużo, jak na 400 stron może aż za dużo. No ale co Wam mam powiedzieć tom drugi skończył się tak, że ja MUSZĘ się dowiedzieć, co będzie dalej, bo jest jeszcze wiele do wyjaśnienia.
Katarzyna Mastalerczyk