\”Mars\” to czwarta, a zarazem ostatnia odsłona cyklu Bezlitosna siła spod pióra Agnieszki Lingas-Łoniewskiej. Jest coś w stylu, pomysłach tej autorki, że zanim jeszcze przeczytam jej książkę to już wiem, że to będzie strzał w dziesiątkę. Co tu dużo mówić uwielbiam od niej wszystko, a było już tego trochę. Tym razem również się nie zawiodłam. Niestety dla mnie, całość pochłonęłam w jeden wieczór.
Każda z czterech lektur cyklu przybliża nam historie innej pary bohaterów tym razem na pierwszy plan wysuwa nam się Liwia i Darek, czyli Mars. Nasunęło mi się od razu na myśl, że to nie są imiona, które często przypadają głównym bohaterom. Ona to pani psycholog, zajmująca się przede wszystkim kobietami, które są bite przez swoich partnerów. On uprawia sporty walki. Mieszanka wybuchowa.
Na plus z pewnością jest fakt, że każdą z książkę z cyklu możemy czytać niezależnie od innych. Kolejną zaletą jest styl autorki, a dokładniej umiejętność wciągnięcia swego czytelnika w świat książki, którą przedstawiła. Sprawia, że my żyjemy życiem bohaterów, kibicujemy im, przeżywamy te same emocję, które oni czują. Po za tym wszystko jest w tak lekki sposób przedstawione, że przez książkę po prostu płyniemy, chcąc więcej i więcej. Ciężko się w trakcie oderwać. Nawet po skończeniu czytania w naszych głowach pojawia się tysiąc różnych scenariuszy co mogło dziać się dalej z naszymi bohaterami. Myślę, że osoby które nie lubią sięgać po polskie romanse w tym wypadku zdecydowanie mogą zrobić wyjątek. Zdecydowanie jakbyśmy podmienili imiona bohaterów nikt nie pomyślałby, że to nasza rodzima historia.
Mars jest mężczyzną o którym pewnie nie jedna z nas mogłaby pofantazjować. Umięśniony, walczący, a zarazem opiekuńczy względem swojej kobiety. Oczywiście mający swoje demony przeszłości, bo przecież bez tego się nie mogłoby obyć.
Zapytacie o minusy? A może być taki, że to niestety ostatni tom serii i nasze ostatnie spotkanie z chłopakami. Tak na poważnie to ciężko mi się do czegoś przyczepić. Może jedynie fakt, że nie obyło się bez schematów, ale one są praktycznie zawsze w tego typu historiach, więc to już jest coś normalnego, a nie wada. Przynajmniej w moim odczuciu.
\”Mars\” to książka, którzy czytają książki Agnieszki Lingas-Łoniewskiej, ale również dla tych którzy jakimś cudem nie miała okazji zmierzyć się z jej twórczością. Lekka, pełna testosteronu, MMA, przystojnych mężczyzn, dam w opałach historia, którą myślę, że warto przeczytać w te ciepłe dni. Bo na wakacje najlepsze są romanse.
Milena Mucha