Historie o opuszczonych dworach i zapomnianych ogrodach mają w sobie coś takiego, że nie sposób przejść obok nich obojętnie. Bo zawsze za ich murami skrywają się przeróżne, często mroczne, rodzinne tajemnice i sekrety, które rok po roku porywała coraz większa warstwa kurzu i zapomnienia, a plotki osiągały status legend.
Gdy pojawiła się możliwość przeczytania powieści Jowity Kosiby, nie wahałam się ani sekundy. Lubuję się w takich historiach, więc czym prędzej chciałam poznać kolejną historię zasnutego mgłą tajemnic dworku z rodzimego, polskiego podwórka.
Historia Klaudii zaintrygowała mnie od pierwszej strony, a z każdą kolejną coraz mocniej się w niej zakochiwałam. Biada jednak temu, kto liczy na dynamiczną i wartką akcję! Jowita Kosiba snuje swoją opowieść nieśpiesznie, przetykając myśl przewodnią cieniami przeszłości i wątkami pobocznymi, które mają nieodzowne znaczenie w kontekście całej książki.
I tak strona po stronie błądziłam pośród łąk, pól i lasów Wieleszczyc, wraz z główną bohaterką odkrywałam nie tylko znaczenie jej niepokojących snów i tajemnic skrywanych przez dwór, ale również jej historię, korzenie oraz zmiany zachodzące w niej z każdą kolejną napotkaną osobą. Z przyjemnością przyglądałam się, jak Klaudia rozkwita niczym egzotyczny kwiat i z zapartym tchem podziwiałam jej piękno. Zewnętrzne i wewnętrzne.
Jednak historia dworu i głównej bohaterki to zaledwie część całego Zagubionego ptaka. Najistotniejsze, co jest w tej książce, to obraz miłości. Siostrzanej, która winna być pięknym i niczym nieskażonym uczuciem, a tymczasem była zaborcza, mroczna i niszcząca. Pozbawiła życia nie tylko dwóch sióstr, ale wielu innych istnień, które zostały mimowolnie wplątane w intrygę siostry zawładniętej chorą miłością i poczuciem honoru. To stało się podwalinami wszelkiego zła, jakie naznaczyło nie tylko dwór.
Ale to też obraz miłości między kobietą i mężczyzną. Właściwie kilka obrazów, które ukazują to piękne i jasne oblicze tego uczucia. Motyle w brzuchu, zaróżowione policzki, skryte pocałunki, cielesne uniesienia… Wszystko to, co przeżywają zakochani i co dane jest im przeżyć, gdy mają szansę pielęgnować to uczucie… lub nie. Bo w Zagubionym ptaku tych niuansów jest naprawdę wiele. Tak jak wiele jest odcieni miłości.
A dzięki takiej różnorodności wątkowej, mogłam liczyć na równie barwne postaci, wszak jest ich tu całkiem sporo. To, co trzeba oddać autorce, to umiejętność stworzenia postaci, które zachwycają swoim realizmem, wydawało mi się bowiem, że to ludzie z krwi i kości, a nie osoby stworzone na potrzeby tej opowieści. Mieszanka charakterów i wiejska sceneria Wieleszczyc sprawiają, że historia ta nabiera głębi, która fascynuje na każdej stronie.
Jowitę Kosibę muszę pochwalić za iście malarskie umiejętności. Sposób, w jaki kreśli opisy miejsc i osób, przyprawia o ciarki na całym ciele. Zważywszy, że Zagubiony ptak jest mimo wszystko lekko mroczą i mocno niepokojącą historią, bo nigdy nie wiadomo, czy zza zagajnika, czy opuszczonej chatki nie wyskoczy jakaś zjawa. A może nie zjawa? Być może tuż nad polami unosi się mgła niespełnionej miłości? Cokolwiek by to nie było, warto sprawdzić to na własne oczy.
Sabina Ślusarz