Dzień wagarowicza autorstwa Roberta Ziębińskiego w pewnym momencie zaczął mi mocno przypominać klimaty słynnego serialu Stranger Things. Mamy tutaj do czynienia z tajemniczym laboratorium i eksperymentami ze strony ruskich naukowców, gdzieś tam pojawia się mroczny las, w którym coś grasuje i zagraża ludziom, a do tego wszystkiego grupa nastolatków próbuje się zwyczajnie cieszyć wypadem na Mazury. Tylko czy ten wypad nie skończy się dla nich tragicznie? Sami nie mają pojęcia, co czeka ich w samym sercu lasu… A domek, w którym spędzają czas, jest niemal całkowicie odcięty od cywilizacji.
Robert Ziębiński jest polskim dziennikarzem, swego czasu pracował również jako redaktor naczelny, ale postanowił również rozwinąć się dalej i został pisarzem. Ma na swoim koncie już kilka książek czy opowiadań, które w dużej mierze oscylują wokół tematyki grozy. Nie inaczej jest w przypadku Dnia wagarowicza. Na Mazurach zaczynają ginąć ludzie – ich ciała znajdywane są w okrutnym stanie, całkowicie zmasakrowane, rozcięte ostrymi pazurami. Pierwsze podejrzenia wiążą się oczywiście z tym, że jest to sprawka dzikich, wygłodniałych zwierząt. Nie wiadomo, czy to niedźwiedzie, czy też wilki, ale policja podejmuje kroki mające na celu zastawienie typowych pułapek. Tylko nie wiedzą, że to wcale nie sprawka zwierzęcia…
Ziębiński w dosyć obrazowy sposób prezentuje owe przypadki, nie stroni od brutalnych opisów zwłok czy ataku, co zdecydowanie poruszy bardziej wrażliwego odbiorcę. Na mnie nie zrobiło to większego wrażenia, bo właściwie to lubuję się w takich opisach. Historia rozwija się stopniowo, kroczek po kroczku, aczkolwiek czytelnik bardzo szybko dochodzi sam do sedna sprawy, co niestety nie sprzyja temu, aby zakończenie czy też punkt kulminacyjny w jakiś sposób go zaskoczyły. Autor być może podaje zbyt wiele informacji, jakoś brakuje w tym wszystkim aury tajemniczości, bowiem naprawdę wiele elementów staje się oczywistych w bardzo szybkim czasie.
Powieść ta jest napisana prostym i lekkim językiem, co zdecydowanie sprzyja przebrnięciu przez tę historię. Niestety, chwilami odnosiłam wrażenie, że dialogi są zbyt sztywne i infantylne, jakby pisane nieco na siłę – żeby po prostu była widoczna jakaś interakcja między bohaterami, ale były one naprawdę \”dziwne\”. Natomiast opisy miejsc, sytuacji, rozwoju wydarzeń były całkiem w porządku. A kreacja bohaterów? Właściwie nic specjalnego. Pojawia się ich tutaj sporo i faktycznie łatwo mniej więcej zapamiętać, kto jaką rolę pełni, ale to by było na tyle. W sumie najciekawiej wypada chyba pani naukowiec prowadząca tajemnicze eksperymenty – pojawia się w niej nutka stworzyciela, jakieś takie delikatne szaleństwo i zaślepienie swoimi doświadczeniami.
A skoro mowa już o samym motywie tajemniczych eksperymentów… Generalnie przepadam za tym elementem w powieściach, ten zapowiadał się nawet nieźle, ale chwilami jednak odniosłam wrażenie, że jest zbyt przesadzony. Analityczna część mojego umysłu, dusza naukowca z wykształcenia i zamiłowania, uznała, że chwilami opisywane tutaj akcje były absurdalne. I chociaż wiem, że w powieściach z elementami fantastycznymi można sobie na wiele pozwolić, to czasami z moim mózgiem nie wygram. Ale sam zamysł zasługuje na uwagę – jest naprawdę ciekawy.
Myślę, że Dzień wagarowicza to takie lekkie czytadło osadzone w klimatach grozy – chwilami mocno przewidywalne, ale też przystępne w odbiorze. Nie wymaga od czytelnika większego skupienia czy analizowania akcji krok po kroku, a czasami właśnie tego typu historii poszukujemy. Odprężających, przy których nie musimy się wysilać. Więc jeśli właśnie aktualnie potrzebujecie czegoś takiego, a lubicie atmosferę strachu, to być może właśnie ta powieść się u was sprawdzi.
Magdalena Senderowicz