Tak rzadko zastanawiamy się jak wygląda wojna oczyma tych najmłodszych – dzieci. One często nie rozumieją niczego z chaosu, nie rozumieją, czemu ojciec znika czasem na zawsze. Pamiętają tylko jego plecy z przewieszonym karabinem, kiedy wychodził ten ostatni raz. Pamiętają głód, biedę, troski bliskich o kawałek choćby czarnego chleba. Pamiętają zupę z pokrzywy. O tych właśnie dzieciach, dzieciach wojny, które pochodziły z terenów podległych Rosji i czasem tułały się po całym świecie, opowiada książka \”Dzieci Wygnane. Tułacze losy małych Polaków w czasie II Wojny Światowej\” Moniki Odrobińskiej.
Bohaterowie książki to kilkoro dziś już dorosłych, raczej starszych ludzi. Snują oni wspomnienia nie do końca udanego dzieciństwa. Najgorsze jest to, że niczemu są oni i ich rodziny winni. Ot, ich ojciec był AK-owcem, leśniczym, urzędnikiem na terenach, które zostały włączone w trakcie i po II Wojnie Światowej do terytorium Związku Radzieckiego. Cóż ktokolwiek może poradzić na szalony pomysł, że każdy leśnik to potencjalny wróg?
Być może najgorsze w tym wszystkim dla tych dzieci, a później dorosłych, którzy najczęściej wrócili do Polski, jest to, że przez wiele lat nie mogli rozmawiać o swoich losach. Przecież Wielki Brat nie mógł być zły, nie mógł skazywać całych rodzin na zsyłkę właściwie za nic, na podstawie tylko jakiś wymyślonych, często fabrykowanych dowodów czy donosów. Przecież nie mogli powiedzieć, że w Rosji brakowało chleba, a czasem dom dziecka wydawał się rajem dla maluchów, bo była tam zupa i drugie danie. Nie w kraju, który wiele lat utrzymywał, że 17 września 1939 roku wojska sąsiada zza wschodniej granicy wyzwoliły Polskę.
Rosjanie prowadzili tzw. \”oczyszczanie\” terenów. Początkowo tylko miejscowości przygranicznych, później już wszystkich. Po wstawiennictwie Sikorskiego u Churchilla część dzieci zostało wyekspediowanych z ZSRR do Libanu, Palestyny, Indii, Nowej Zelandii, Afryki, Australii, czy Meksyku. Potem większość z nich wyemigrowała do USA czy Anglii, część jednak tęskniła za Polską, w której czasem znajdowała się jeszcze jakaś ich rodzina. Książka ukazuje się w 80 – rocznicę wywózek na Syberię tych, którzy wrócili do kraju. Bardzo długi czas milczenia dla tych, którzy przeżyli i ich rodzin.
Dopiero teraz, po latach Rafała może opowiedzieć dlaczego straciła w tajdze obydwie dłonie, czemu Aleksandra do końca nie wybaczyła matce, że ta ściągnęła ją do Polski z obozu w Pahiatua, a i tak zajmowała się bardziej sierotami niż nią. Teraz też Roman może powiedzieć jak wyglądało życie polskich sierot wojennych, którym udało się dostać do Indii, a Andrzej w Szkole Kadetów w Palestynie. Mogą opowiedzieć o tym jak trudno było skombinować jakiekolwiek podręczniki do powstających w ogniskach skupiających polskie dzieci szkołach.
Książka jest pięknie wydana i uzupełniona czarno – białymi fotografiami. \”Dzieci wygnane. Tułacze losy małych Polaków w czasie II Wojny Światowej\” Moniki Odrobińskiej to najnowszy tom serii \”Prawdziwe historie\” Wydawnictwa Znak. Polecam nie tylko tym, którzy interesują się literaturą wojenną i reportażami, ale wszystkimi, którym los dzieci nie jest obojętny. Historie tych małych tułaczy zostają w sercu na długo.
Monika Kilijańska