Filmy gangsterskie to jeden z moich ulubionych gatunków filmowych. \”Ojca Chrzestnego\”, \”Chłopców z ferajny\” czy \”American Gangster\” widziałem wielokrotnie. Kiedy więc dowiedziałem się, że do zrecenzowania będzie film gangsterski z takimi aktorami jak Liam Hemsworth, John Malkovic i Vince Vaughn, liczyłem na solidną dawkę rozrywki. Zwłaszcza dwa ostatnie nazwiska zazwyczaj są gwarancją dobrego kina. Nie zastanawiając się zbyt długo, rozpocząłem seans i… Nieco się zawiodłem. Ale wszystko po kolei.
Bycie dilerem to ciężki orzech do zgryzienia. Może i da się nieźle zarobić, ale co chwilę chcą cię zabić albo wsadzić do pudła. Tym niebezpiecznym zawodem parają się Kyle (Hemsworth) i Swim (Duke). Im jednak wiedzie się całkiem dobrze – awansowali w hierarchii dilerów pracujących dla tajemniczego Froga (Vince Vaughn) i zostali przeniesieni do parku krajobrazowego, który jest tylko przykrywką dla biznesu narkotykowego. Niestety, szczęście nie trwa wiecznie.
\”Arkansas\” to debiut Clarka Duke\’a. Co ciekawe, postanowił on umieścić akcję filmu w swoim rodzimym Arkansas. Film nieco przypomina mi \”Pulp Ficton\”, ponieważ dzieje się na kilku płaszczyznach czasowych i fabuła przedstawiana jest epizodycznie. Pierwszy i najważniejszy wątek obejmuje powolne wspinanie się na szczyt gangsterskiego świata pary głównych bohaterów. Drugi przenosi nas do lat osiemdziesiątych, gdzie poznajemy historię Froga – od zera do jednego z największych handlarzy narkotyków. Co ciekawe, to właśnie ta druga linia czasowa jest o wiele bardziej interesująca. No i to przede wszystkim zasługa aktorstwa Vince\’a Vaughna.
Postać głównego bohatera (Hemsworth) jest po prostu nudna. Zagrana jakby od niechcenia. Jego bohater jest dilerem, ale nie znamy ani jego motywacji, ani celu – robi to, bo… tak. I tyle. Niby kieruje się pewnymi zasadami, ale wszystko to jest palcem na wodzie pisane. Nie chce stosować przemocy, ale kiedy ktoś zabija jego przełożonego z parku, natychmiast wyrusza na poszukiwania mordercy i bez żadnego zawahania pociąga za spust. Na tle Kyla, co jest dość zaskakujące, o wiele lepiej wypada Swim, bohater, w którego wciela się reżyser filmu. Nieudolny, bojący się przemocy, szukający zarobku, ale jednocześnie miłości. I to jest postać, którą możemy w tym filmie obdarzyć sympatią.
Podsumowując, \”Arkansas\” miało być prawdopodobnie ciężkim gangsterskim dramatem, ale zamierzenia i intencje reżysera to za mało. Celem tej produkcji była prawdopodobnie chęć ukazania odbiorcom, jak ciężko w gangsterskim półświatku być uczciwym i mieć zasady, jednak zamiast tego film powoli i konsekwentnie widza usypia. Nie pomogły tu ani nazwiska aktorów, ani pomysł na fabułę. Ot, taki seans na dwa zet – zobaczyć, zapomnieć.
Łukasz Szczygło