Od wielu lat przeżywam głęboką fascynację Hiszpanią, sporo czytam, uczyłam się języka, planowałam wojaże, które od jakiegoś czasu nie są synonimem elitarności. Pamiętam doskonale, gdy Polska weszła do Unii, kiedy zaczęliśmy żyć podróżami bez paszportu, świat się skurczył, a wyjazd na drugi koniec kontynentu stał się tylko troszkę bardziej wymagający niż wyjazd na drugi koniec Polski. Hiszpania jest popularnym celem podróży np. dla Anglików na emeryturze. Stąd czytałam sporo o tym kraju z perspektywy przybysza, zresztą przez Hiszpanię biegnie coraz bardziej popularny szlak św. Jakuba, więc Hiszpania na pewno nie jest terra incognita, a jednak ktoś z Polski uznał, że trzeba nam ten kraj przybliżyć. Czemu nie, każdy pretekst, by poznać bliżej obiekt naszej fascynacji, jest dobry. O ile wykonanie będzie przynajmniej przyzwoite.
Hiszpanię będziemy poznawać z perspektywy kobiety, która ma pełną rodzinę, wiedzie ustabilizowane życie w Polsce i ze zdumieniem konstatuje, że jej znajomi jeżdżą po świecie. Katalizatorem tych rozważań jest fakt, że kolega, którego by o to nie podejrzewała, mieszka w Hiszpanii i dobrze tam zarabia. Zatem, dlaczego by do niego nie pojechać z wizytą i też zobaczyć trochę świata. Sam proces podejmowania nasuwa nam skojarzenie z głębokim PRL-em, kiedy to zagraniczne wojaże wymagały mnóstwa zachodu, fury znajomości i najlepiej kogoś w miejscu docelowym, który zapewni nam opiekę. Znajomy wyraża zgodę, nasza wesoła rodzinka pakuje się i leci do Hiszpanii. Autorka będzie nam nieustannie przypominała, że od czasów tego pierwszego wyjazdu wiele się zmieniło i że wtedy było dziwnie, teraz jest lepiej i europejsko. Trafiamy do Hiszpanii, relacja z lotniska, z lotu, z problemów z dotarciem na samolot też będzie. Ogólnie można powiedzieć, że będzie to dokładna relacja, czasami niemalże minuta, po minucie. W Hiszpanii odbiera ich znajomy, a bohaterów dziwi wszystko. Autentycznie, jak na kogoś, kto rzekomo od zawsze fascynował się Hiszpanią, autorka niepokojąco kojarzy się z kimś, kto obudził się ze śpiączki, ale z amnezją i dziwi ją temperatura, sposób życia, to jak spędza się czas i gdzie. Ja nie wiem, czy ta fascynacja była podbudowana jakąkolwiek kwerendą, czy tylko jest wstawiona w tekst. Teoretycznie Hiszpanię będziemy zwiedzać z autorką i jej rodziną, ale nie oczekujcie cudów. Jeżeli naprawdę fascynuje Was ten kraj, to pewnie wszystko to wiecie, jeżeli dopiero zaczynacie, znajdziecie lepsze pozycje.
Fascynuje mnie zjawisko wydawania pamiętników z wakacji. O ile nie macie talentu Botkina, czy pióra Orwella, to zakładam, że wasze wojaże nie zainteresują nikogo prócz najbliższej rodziny, która będzie słuchała, bo nie ma wyjścia. Opowieści z podróży wymagają naprawdę lotnego poczucia humoru, reporterskiego oka i daru opowiadania. Nie twierdzę, że autorka jest pozbawiona tych wszystkich cech, ale po pierwsze Hiszpania jest krajem dosyć już wyeksploatowanym, większość z nas albo tam już była, albo ma przyjaciół/rodzinę, regularnie wizytujących ten kraj. Wiele osób do Hiszpanii wyjechało i mieszka, zatem ciężko o coś nowego, odkrywczego. Zresztą teraz lepiej sprzedają się książki o Azji, czy Ameryce Południowej, bo to nas ciekawi. Ta książka nie wniosła w moje życie niczego, nawet nie wywołała u mnie pragnienia, by spakować plecak i ruszać w drogę, a w przypadku książki o Hiszpanii to już trudne!
Katarzyna Mastalerczyk