Jakiś czas temu miałam przyjemność zrecenzować dla Was krótko książkę pt. “Operacja Bałwan”, a dziś przychodzę ze skromną opinią na temat “Operacji Rupieciarz” z tego samego świata. Biuro Detektywistyczne nr 2 po raz kolejny musi zmierzyć się ze złem i występkiem. Tym razem sprawa, z jaką przyszło im walczyć, może być najdziwniejszą zagadką śledczą wszech czasów – w mieście grasuje złodziej, lecz jego łupem są jedynie stare, zdawałoby się – nikomu niepotrzebne przedmioty.
“Operacja Rupieciarz” nie jest wykreowana w taki sposób jak “Operacja Bałwan”. W tym przypadku nie możemy rozwiązywać zagadek wraz z bohaterami. “Rupieciarz” jest zwykłą książką dla dzieci, z samym tekstem i ilustracjami. Za to z jakimi ilustracjami! Pełne szczegółów, kolorowe – z pewnością zachwycą młodego czytelnika. A i zagadka kryminalna jest naprawdę nietuzinkowa.
W poprzedniej recenzji pisałam Wam o rewelacyjnych ilustracjach. Mam wrażenie, że w tej części są jeszcze lepsze, choć stworzył je przecież ten sam człowiek. Poza tymi dwiema książeczkami nie miałam do czynienia z pozostałymi tomami z serii Biura Detektywistycznego nr 2, dlatego nie wiem, czy w każdej części znajdziecie to, co znalazło się na końcu “Operacji Rupieciarz”. A mianowicie – zostały tam umieszczone pytania związane z treścią, głównie sprawdzające spostrzegawczość czytelnika. Podoba mi się, w jaki sposób autorzy skupiają uwagę dziecka na lekturze. Dodatkowo jest też instrukcja, dla nieco starszych czytelników, jak stworzyć w zaciszu domowym światło ultrafioletowe, a ostatnie dwie strony zawierają krótkie biografie autora i ilustratora. Książka jest zatem dopieszczona w każdym aspekcie.
Osobiście świetnie się bawiłam, czytając tę książkę i z chęcią przeczytam zarówno inne pozycje z tej serii, jak i kryminały dla dorosłych tego samego autora, bo jestem ogromnie ich ciekawa. Swoje dwie pozycje z serii “Operacja” posyłam dalej w świat, a jeśli macie w swoim otoczeniu dzieci w wieku 5+, to koniecznie podsuńcie im pod nos te książeczki.
Anita Szynal – Wójtowicz