[…] gdy człowiek wyrzuci w słowach swoje cierpienie, staje się weselszy.*
Nasze życie toczy się pewnym utartym schematem: rodzimy się, dojrzewamy, przeżywamy dorosłość, docieramy do starości i w końcu umieramy. Gdy mamy szczęście jest to czas raczej spokojny, z drobnymi potknięciami gdzieś po drodze. Bywa jednak i tak, że dopadają nas choroby kończące ten cykl zbyt wcześnie. Odbiera radość, budzi złość i strach. Sprawia, że nic nie jest już takie same.
Zarys fabuły
Anielka bardzo kocha swoją babcię i cieszy się, że będzie teraz z nimi mieszkała. Radość przyćmiewa fakt, że powodem tej zmiany jest choroba starszej pani. Alzheimer jest straszny, odbiera pamięć, samodzielność i własną wolę. Dziewczynka wie o tej chorobie, ale ma nadzieje, że A. jednak zostawi jej ukochaną babcię i sobie odejdzie. Zaczyna pisać do niego listy z prośbami, opisami tego, co się działo danego dnia i swoimi uczuciami. Zostawia je pod drzwiami pokoju babci, licząc, że uda jej się wygnać tego intruza.
Na Listy do A. zerkałam od dawna, a jednocześnie obawiałam się tego, co zastanę w środku. Nadszedł w końcu czas na ten tytuł. Wiedziałam, że będzie emocjonalnie i ciężko, ale nie sądziłam, że aż tak.
Słów kilka o szacie graficznej
Jestem wzrokowcem i nie mogę nie wspomnieć o tym, jak pięknie Listy do A. zostały wydane. Ewa Beniak-Haremska odpowiedzialna za rysunki stworzyła coś niesamowitego. Każda strona jest jak kartka z zeszytu, a tekst jakby był spisany ręcznie. No i te wszystkie rysunki, takie niepozorne, a skrywające ogrom emocji. Proste, bez zbędnych dodatków i kolorów, brutalnie ukazujące rzeczywistość, a jakże piękne i poruszające.
Moje wrażenia
Temat żadnej choroby nie jest łatwy, a już z pewnością nie ten o Alzheimerze, jednak Anna Sakowicz go poruszyła. Ukazała z perspektywy dziecka i trzeba przyznać, że wyszło jej to rewelacyjnie. Listy do A. to opis skrawka życia pewnej rodziny, której szczęście niszczy nieuleczalna choroba ukochanej mamy i babci. Dzień po dniu obserwujemy to, jak Alzheimer postępuje, zabierając wspomnienia, nie tylko rodziny, ale i tego, jak wykonuje się zwyczajne rzeczy. To też obraz tego, jak wszystko wpływa na innych. Nie ma w tej książce żadnych zwrotów akcji, ale za to są emocje. I to tak duże, że czasami trudno powstrzymać napływające do oczu łzy.
Słów kilka o bohaterach
Anielka to zwyczajna dziewczynka, tak samo jest z całą jej rodziną. Na wskroś realni i tacy żywi. Pełni wad i zalet. Starają się nie poddawać, a jednak czasem nie potrafią. No bo jak walczyć z nieuniknionym. Przez to, że są tacy ludzcy, łatwo było mi się z nimi zżyć, poczuć ich lęki, frustrację i poczucie niesprawiedliwości. Z drugiej jednak strony, budzą podziw, starając się żyć na tyle dobrze i z radością, by smutek nie wygrał.
Na zakończenie
Niecałe 160 stron, na których treść przeplatała się z ilustracjami, sprawiło, że na długo nie zapomnę tej niepozornie wyglądającej książki. Listy do A. rozbroiły mnie emocjonalnie, co ciekawsze, te negatywne mieszały się z tymi radosnymi. Anna Sakowicz z wyczuciem i w przystępny sposób opisuje, czym jest Alzheimer, jak postępuje i jakie są jego objawy. Nie przytłacza ilością wiedzy ani smutku, wywołuje uśmiech i poczucie, że mimo wszystko będzie dobrze. Te listy mnie bawiły, smuciły oraz wzruszały. Dawno nie miałam w swoich rękach książki dla dzieci z tak dużym ładunkiem emocjonalnym.
Listy do A. docelowo są skierowane do nieco starszych dzieci, ale uważam, że powinien ten tytuł przeczytać też każdy dorosły. Anna Sakowicz ma niesamowity talent do ukazania tak trudnego tematu w sposób dający wsparcie oraz zrozumienie. Naprawdę obowiązkowa pozycja.
Irena Bujak