Wśród
wychodzących nowości większość tytułów można zakwalifikować
do pewnych nurtów. Dadzą się one włożyć w schematy lub gatunki,
łatwo je porównać z innymi o podobnej tematyce. Tym razem trafiłam
na historię, która pod tym względem wyraźnie wybija się na tle
większości. Powieść po trochu historyczną, trochę przygodową,
doprawioną krwawą nutą. Na okładce widnieje polskie nazwisko,
możemy zatem poszczycić się autorem z oryginalnym pomysłem. Jak
odbiera się książkę podczas lektury?
Głębokie
średniowiecze. Grupa wędrownych cyrkowców trafia w zasadzkę,
gdzie większość członków zostaje brutalnie zamordowana. Dwoje
chłopców, zostaje oszczędzonych z tej rzezi, jednak los nie
szykuje ich łatwego życia. Trafiają do Londynu, gdzie zostają
przyszykowani do bandyckiego życia: jako żebracy, złodzieje i
mordercy.
Zabierając
się za lekturę tej książki podświadomie spodziewałam się
dobrej przygody, może trochę urozmaiconej elementami
fantastycznymi. Czytając opis myślałam, że bohaterami, którzy
staną się katalizatorami będą dwaj ocaleni bracia. Czym dalej
poznawałam historię, tym moje założenia okazywały się mniej
trafione. Historia, którą Marcin Hybel zawarł na kartach tej
powieści opowiada tak naprawdę o organizacji znajdującej się z
Londynie, w skład którego wchodzą żebracy, złodzieje, mordercy,
ladacznice i wszelkiej maści osoby wyjęte spod prawa.
Gilbert
i Wiliam trafiają w szpony tej machiny jako młodzi chłopcy, dzieci
jeszcze i powoli poznają, jak wygląda życie. Najpierw przyuczani
na żebraków uczą się jakich tricków używać, żeby zdobyć jak
najwięcej pieniędzy. Organizacja jest bardzo złożona, posiada
Króla a na poszczególnych poziomach baronów i innych władców.
Większość pieniędzy poszczególni członkowie przekazują dalej,
dlatego muszą ciężko pracować żeby móc cokolwiek odłożyć.
Wiele osób wchodzi w szeregi organizacji, żeby łatwo zarobić duże
pieniądze, piąć się po szczeblach władzy, aby z czasem żyć
dostatnio, choć niezbyt bezpiecznie.
Wizja
średniowiecznej Anglii, a w szczególności Londynu jest dla mnie
bardzo prawdopodobna. Autor nie szczędził brutalnych i krwawych
scen, czym stworzył bardzo realny, niezwykle trudny świat. Żaden z
bohaterów nie jest krystalicznie czysty, a wraz z rozwojem akcji
różne brudy i grzeszki wychodzą na światło dzienne. Niektóre
wydarzenia są bardzo krwawe, nie do wyobrażenia w dzisiejszym
świecie.
Ballada
to idealne słowo określające tę historię, choć myśląc o tym
gatunku zazwyczaj myśli się o czymś przyjemnym, lekko miłosnym.
Tutaj ballada jest opowieścią trudną, smutną, tragiczną, z
wieloma momentami krwawymi i niebezpiecznymi. A mimo to historia
wciąga jak opowieść, którą snuje przy ognisku podróżny bard.
Historia o dwóch chłopcach, ich wyborach, uczuciach i marzeniach.
Jest to również opowieść o swoistej gildii, kierującej się
wieloma zasadami i bardzo surowo traktującej jakikolwiek sprzeciw.
Książka
znajdzie swoich miłośników wśród osób, które lubią przygodę,
wątki historyczne, ale również nie mają oporów przed
brutalnością. Jest tu sporo krwi, a także innych ludzkich płynów
ustrojowych, jest dużo przemocy i przekleństw. Jest również
uczucie, które może być uzdrowieniem lub końcem.
Ta
historia zrobiła na mnie duże wrażenie i mam nadzieję, że będzie
mi dane poznać inne książki autora. Lubię tego typu opowieści,
choć ta jest jedną z bardziej smutnych i brutalnych, jakie miałam
okazję czytać. Może i Wy się skusicie?
Magdalena Barwińska