Bardzo lubię filmy z motywem zwierzęcym w roli
głównej, dlatego, gdy zobaczyłam zapowiedź do Mój przyjaciel orzeł, wiedziałam,
że chce go zobaczyć. Zasiadłam do oglądania zaraz po otrzymaniu płyty DVD.
Szczerze mówiąc, nie bardzo wiedziałam czego się spodziewać. Przeczytanie opinie były dosyć
krytyczne, ale czułam, że w moim przypadku niewiele wpłyną na odbiór opowieści
ukazanej przez Gerardo Olivares i Otmar\’a Penker. Jaką
historię ukazuje film?
Pierwsze sceny ukazują przepiękne widoki przyrody zaś narrator (w wersji
oryginalnej Jean Reno, polskiej Władysław Kowalski), zaczyna
opowieść o dwóch braciach orłach oraz o tym, jak życie jednego z nich splotło
się z małym chłopcem Lukasem (Manuel Camacho). Lukas stracił matkę w pożarze domku, teraz mieszka wraz z ojcem (Tobias
Moretti). Nie potrafią znaleźć wspólnego języka. Chłopiec, który nie
potrafi zapomnieć tragicznej nocy i ojciec pozostawiony sam ze swoją żałobą i
dzieckiem, które jest inne, niż by sobie tego życzył. Albo po prostu On sam nie
próbował znaleźć wspólnego języka z również skrzywdzonym przez los chłopcem. Równocześnie obserwujemy jak w gnieździe orłów, wykluwają się pisklęta. Jedno
jest silniejsze od drugiego. Wydaje się z góry przesądzony los młodszego o
kilka minut. Widzimy jak pisklęta dorastają i niebawem zabraknie miejsca dla
obu przy matce, która może zająć się tylko jednym z nich. I w ten oto sposób,
prawem przyrody, jedno orlątko zostaje wypchnięte z gniazda na pewną śmierć. W czasie gdy bezbronny młody orzeł daremnie nawołuje matkę o pomoc,
nieoczekiwanie zamiast niej, pojawia się chłopiec. Kochający przyrodę,
nieumiejący skrzywdzić żadne zwierzę. Postanawia zaopiekować się osieroconym
młodym. Zdając sobie sprawę, że ptak będzie potrzebował uwagi i poświęcenia.
Wszystko oczywiście dzieje się w tajemnicy przed ojcem, który od lat kłusuje na
dziką zwierzynę. Lukas nieznający się na orłach nieudolnie będzie próbował sprostać zadaniu,
jednak otrzyma pomoc w postaci starszego mężczyzny o imieniu Danzer (Jean
Reno), znającego na obyczajach dzikich zwierząt. Służący radą i wsparciem w
trudnych chwilach opieki nad dorastających ptakiem.
Film ukazuje więź, jaka nawiązuje się między małym chłopcem a dzikim ptakiem,
trudy w opiekowaniu się wymagającym pisklęciem. Tego, jakie zagrożenia czyhają
na każdym kroku. W końcu Lukas nie mógł trzymać ocalałego w domu. Musiał
zapewnić mu bezpieczeństwo daleko od domu… Zdaję sobie sprawę, że sam opis nie działa zbyt przekonująco, ale ja również
nie miałam pojęcia co, tak naprawdę reżyser chciał ukazać widzom.
I chyba nie spodziewałam się, że film wywrze na mnie tak wiele emocji. Ponieważ
już od samego początku jesteśmy świadkami, jak brutalna potrafi być przyroda i
chociaż nie możemy mieć żalu o takie, a nie inne prawa, to jednak serce boli na
widok cierpienia tego słabszego zwierzęcia. Dlatego, kiedy z gniazda zostaje
wyrzucone drugie pisklę, będę szczera przeżywałam bardzo mocno. Kibicowałam
małemu Lukasowi, by poradził sobie w wychowywaniu tego jakże pięknego i zarazem
wymagającego ptaka. Przyglądałam się więzi, która z każdym dniem się umacniała
między tym dwojgiem. Zdając sobie sprawę, że w końcu nadejdzie dzień, gdy Abel
(takie imię nadał chłopiec orłu) będzie musiał zostać wypuszczony na wolność.
Opuścić chłopca i zmierzyć z czasem okrutnym światem.
Dodatkowo ogromnym i chyba jednym z największych atutów filmu są cudowne ujęcia
przyrody. Widoki niekiedy zapierające dech w piersi. Naprawdę coś
niesamowitego. Dla samego podziwiania przyrody warto obejrzeć film.
Gdzieś przeczytałam, że film ma mnóstwo niedociągnięć, ponieważ ukazuje
historię chłopca, który nie pobiera żadnych nauk. Mieszka wraz z ojcem na
jakimś odludziu. Nagle znaleźli się obrońcy edukacji i całej reszty. Mnie
jednak wydaje się, że w przekazie filmu chodziło o coś zupełnie innego. Nie
jest nigdzie powiedziane, w jakim czasie została osadzona akcja. Zresztą nawet
w dzisiejszych, również można znaleźć miejsca, gdzie ludzie żyją zgodnie z
przyrodą, z daleka od cywilizacji. No cóż, jak się chce przyczepić, to powód
zawsze się znajdzie.
Oglądałam film przepełniona emocjami. Płakałam, zachwycałam i kibicowałam
bohaterom. Tak bardzo chciałam, żeby orzeł dorósł i jego historia znalazła
dobre zakończenie. Natomiast ojciec znalazł kontakt z własnym synem, by
przestali być dla siebie obcy. Tragedia, która się wydarzyła, zamiast umocnić
ich relacje, rozdzieliła. Obaj zamknęli w swoim bólu i tęsknocie.
W filmie nie ma wielu dialogów a mimo to, jest tak bardzo wymowny. Dodatkowo
ogromne brawo za muzykę. Sarah Class stworzyła chwytające za serce nuty.
Cały czas jestem pod wrażeniem dźwięków, które działają na emocjach widza.
Takie właśnie filmy chcę oglądać.
Komu mogę polecić film Mój przyjaciel orzeł? Uważam, że film
jest skierowany do każdego widza. Można oglądać samemu albo rodzinnie. Każdy,
kto, chociaż w maleńkim stopniu interesuje się pięknem przyrody, będzie pod
wrażeniem tej produkcji. Szczerze i od serca polecam.
Agnieszka Bruchal