Człowiek nie tworzy tylko własnej historii. Jego losy nierozerwalnie splatają się z dziejami rodziny, kraju, a nawet świata. Wieczorny wiatr to opowieść o życiu czterech sióstr O\’Shaughnessy i czterech braci Romero. Ich czas powoli dobiega końca. I to nie tylko kwestia śmiertelności kilku osób, to też przeznaczenie całej epoki. Wszystko, co było im znane, co ich ukształtowało, powoli odchodzi w niepamięć. Nasz narrator pragnie te chwile ocalić od zapomnienia. Na tarasie swojego domu w San Miniato w Toskanii wspomina płomienne życie swoich przodków, ale też towarzyszące im zamieszanie społeczne i polityczne. Wspomina piękne czasy i wspaniałych ludzi.
Już na samym początku zachwyciła mnie okładka. Jest piękne, eteryczna i romantyczna. Zapowiada powieść osadzoną w przeszłości. Może będzie to namiętny romans, może losy nieroztropnej, ale kochliwej damy? Uwielbiam klimat Downtown Abby! Ostre normy społeczne, podział na klasy, honor, a do tego pasja i gorące uczucie. Właśnie dlatego bez zastanowienia sięgnęłam po Wieczorny wiatr. Ku mojemu zaskoczeniu dostałam coś podobnego, a zarazem zupełnie innego. I o wiele, wiele lepszego niż się spodziewałam.
Książka napisana została w roku 1985. Jej akcja, chociaż początkowo osadzona w teraźniejszości, w głównej mierze dzieje się w przeszłości. Narrator opowiada nam losy swojej rodziny. Początkowo poszczególne historie nie mają ze sobą wiele wspólnego. Odbywają się w różnych miejscach, czasem nawet innym czasie. Stopniowo jednak coraz bardziej się ze sobą splatają, by ostatecznie stworzyć piękne drzewa genealogiczne, umieszczone po wewnętrznych stronach okładki. Warto tam zajrzeć, bo zwłaszcza na początku pomagają zorientować się kto jest kim.
Wątków w powieści jest naprawdę dużo, jednak uzczucie zagubienia szybko przeradza się w niegasnące do samego końca zainteresowanie. Zwłaszcza że poza barwnymi postaciami główną rolę odrywają ich czasy. Autor wiele uwagi poświecił czarowi tamtej epoki, zarówno niepokojom, jak i radościom. A dla czytelnika stanowi bogate źródło wiedzy i… refleksji. W książce czuć wyraźną nutkę nostalgii. Autor porusza tematy codzienne, ale nie błahe. Roztacza przed nami spostrzeżenia, które szybko stają się tylko zachętą do naszych własnych przemyśleń.
Wracając jednak do samej narracji, jest ona po prostu… piękna. Napisana innym językiem niż współczesne publikacje, bardziej dostojnym, poetyckim. Zdania są dłuższe, opisy częstsze, a dialogów niewiele. Autor jest prawdziwym artystą słów. Nie sądziłam nigdy, że będę z taką przyjemnością czytać sagę rodzinną. A czytałam! I nie mogłam się oderwać od lektury. Byłam wręcz zachwycona literackim kunsztem, doborem słów ich magią i brzmieniem. Zdarzało mi się niektóre fragmenty czytać po kilka razy, tylko dlatego, że tak dobrze rozbrzmiewały w mojej głowie.
Gdybym wiedziała wcześniej, że Wieczorny wiatr to zapis rodzinnych historii, prawdopodobnie nie sięgnęłabym po tę książkę. I to byłby mój wielki błąd. Bo jej lektura okazała się dla mnie nie tylko przyjemnym, ale też mądrym doświadczeniem. Tyle się dowiedziałam, tyle odczułam i tyle przeżyłam, że z żalem obserwowałam, jak historia dobiega końca. Zostałam oczarowana i już wiem, że magia tej powieści zostanie ze mną na zawsze.