Nie
przepadam za starożytnością. Rzadko czytam książki, których
akcja toczy się przed narodzeniem Chrystusa. Zwykle nie odpowiada mi
klimat tych powieści. Oczywiście znam najważniejsze postaci ze
Starego Testamentu, żałuję że wiem o nich tak mało. Do Królowej
Saby mam sentyment. Kiedyś śpiewałam psalm w Trzech Króli, a tam
właśnie jest mowa o tej krainie, zresztą w niniejszej powieści
ten werset również jest przywoływany. W Polsce stosunkowo niewiele
wydaje się takiej literatury religijnej. Na pewno Stany Zjednoczone
przodują w tym gatunku. Od czasu do czasu udaje mi się zdobyć taką
powieść. Czasami książki takie są nasycone taką religijnością,
egzaltacją, taką typowo amerykańską nutą, że aż mdli. Byłam
ciekawa czy Tosca Lee, autorka kilku powieści o bohaterach z Biblii
również przesadziła, czy zachowała zdrowy umiar.
Wszystkie
informacje jakie mamy o królu Salomonie pochodzą ze Starego
Testamentu. Wydaje się być bardziej mityczną postacią, niż
prawdziwą, bo historycy powątpiewają w jego istnienie. Tego
legendarnego, słynącego ze swej mądrości króla poznajemy,
niejako drugiej linii. Autorka przedstawia nam córkę króla Saby.
Młoda dziewczynka, blisko związana ze swoją matką, która została
królową, nie dla sojuszu, nie przez względy polityczne, ale za
sprawą swej urody. Niestety królowa w wyniku nieszczęśliwego
wypadku umiera. Król żeni się z nową kobietą, która nie darzy
pasierbicy sympatią. Najpierw chce ją wydać za swojego podłego
brata, a później zabiega u króla aby wygnał córkę. Tak się
dzieje. Księżniczka trafia do Punty, na rubieżach kraju, ojczyzny
swojej babki, tam wiedzie dobre życie. Powoli zapomina o złych
czasach na dworze. Aż przybywają posłańcy, jej królewski ojciec.
Bilkis zostaje królową, prowadzi sojuszników do walki, ale to
dopiero początek problemów. Niebawem oczy młodej królowej
skierują się na Izrael, gdzie rządzi król Salomon, oddający
cześć tajemniczemu Bogu, co nie przeszkadza mu mieć żon i
konkubin liczonych w setkach. Królowa Saby rusza w podróż na
północ.
Spodziewałam
się porywającej opowieści. W końcu Stary Testament obfituje w
burzliwe emocje, są zdrady, namiętności i nagłe zwroty akcji.
Tymczasem powieść Królowa
Saby
bardzo mnie rozczarowała. Dostałam niby dynamiczną powieść,
która sprawia wrażenie niesamowicie powierzchownej, skutkiem czego
nie umiałam się w nią wczuć i przeżywać losów bohaterów. Nie
polubiłam, ani Bilkis, ani Salomon nie zdobył mojego uznania. Moim
zdaniem powieści brakło głębi, tej nieuchwytnej cechy, która
sprawia, że powieść nas porywa.
Niby
wszystko jest dobre, bo i dużo się dzieje, no i bohaterowie są
solidnie opisani, ale wszystko mi się dłużyło i nie potrafiło
wykrzesać ze mnie zaangażowania. Przeczytałam, bo nie chciałam
odkładać, ale długo nie zagrzeje miejsca w pamięci.
Katarzyna Mastalerczyk