Odkrycie
nowego wcielenia Remigiusza Mroza napełniło mnie niesmakiem, ale
lektura Enklawy
nie rozczarowała. Przymknęłam oko na wszystkie ciekawostki
dotyczące Wysp Owczych, bo skoro autor tam nie był, to są
wiarygodne jak polityczna propaganda, tudzież wyborcze obietnice.
Naprawdę pierwszy tom mi się podobał. Dziś, po lekturze tomu
drugiego muszę stwierdzić, że jednak lepiej byłoby, gdyby autor
poprzestał na jednym tomie. Jednak mam nadzieję, że trylogia to
będzie wszystko, bo jeżeli znowu będzie to tasiemcowa seria, to
nie będę miała wyjścia i będę musiała zerwać ze swoim
postanowieniem i przestanę kończyć serie. Połów
bardzo mnie wynudził, dłużył się strasznie a jeszcze rzucała mi
się w oczy maniera autora, która tak wkurza w innych powieściach.
Na
znanym nam z poprzedniej powieści, archipelagu, podczas tradycyjnego
połowu waleni dochodzi do makabrycznego odkrycia. W żołądki
jednego z dużych ssaków, znaleziony zostaje fragment czaszki. Z
Danii ściągnięte zostają posiłki, w tym znana nam już
policjantka, która podczas poprzedniej akcji, rozwikłała sprawę,
ale skopała sobie życie uczuciowe. Na domiar złego, za sprawą
błędów proceduralnych z więzienia wychodzi złapany w ostatniej
powieści morderca. Czy czaszka w brzuchu walenia to również jego
sprawka? Może znowu jakieś zaniki pamięci? Czy dziewczyna była
naprawdę jedyną ofiarą? A może facet naprawdę doskonale się
maskował? Zobaczymy.
Przy
okazji lektury Enklawy
broniłam powieści. Nie zachwycały mnie realia Wysp Owczych, ale
urok zamkniętej społeczności. Tymczasem tutaj już na wierzch
wyszedł styl autora, okrągłe stwierdzenia, które są puste jak
wydmuszka i nie wiadomo o co w nich chodzi. Ot przykład:
stwierdzenie, że wody wokół archipelagu mają znikome ph. Co to
znaczy? Skala ph liczy od 0 do 14. Czy znikome pH to zero?? Czyli
najwyższy poziom kwasowości? Czy znikome pH to, to obojętne?
Rozumiecie o co mi chodzi? Zdanie brzmi fachowo, ale w rzeczywistości
jest bez sensu. I to mi w powieściach Mroza przeszkadza. One są
atrakcyjne z daleka, przy pobieżnym poznaniu, ot takim na rzut oka,
jakakolwiek analiza tylko ukazuje fuszerkę.
Wiadomo
jednak, że nie mogę oceniać tej powieści pod kątem podręcznika
do chemii. W końcu nie o to chodzi. Niestety jako powieść
kryminalna, również nie zachwyca. Akcja się ślimaczy. Pełno w
niej nudnawych opisów. To co w pierwszej powieści miało walor
nowości, tym razem nudzi. Dlatego ja odradzam. Tom trzeci czeka i na
pewno przeczytam, ale muszę odpocząć. Niekoniecznie od kryminałów,
ale na pewno od tej serii.
Katarzyna Mastalerczyk