Statystyka jest okrutna. Śledzenie
wskaźników najróżniejszych badań ukazuje coraz częstsze
zapadanie na depresję wśród poszczególnych grup społecznych i
coraz powszechniejsze uciekanie od rzeczywistości na rzecz
wirtualnego świata. Niezadowolenie z zastanej rzeczywistości nie
jest jednak nowym wynalazkiem, wydaje się że artyści i filozofowie
od zawsze poszukiwali sposobu na zerwanie marnej scenografii tego
świata, by odkryć ten prawdziwy, dotykający istoty wszystkiego, w
którym można być naprawdę szczęśliwym. I wciąż dają wyraz
tym poszukiwaniom w literaturze.
Akcja \”Kruso\” Lutza Seilera rozgrywa
się pod koniec lat osiemdziesiątych dwudziestego wieku. W tle
pobrzmiewają urywane i niewyraźne historie bardziej lub mniej
udanych ucieczek z bloku wschodniego na zachód. Tymczasem niemiecki
student, Edgar Bendler przygnieciony śmiercią dziewczyny ucieka na
wyspę Hiddensee, w opowieściach bywalców zdającej się rajem na
ziemi. Zatrudnia się jako pomywacz w jednej z restauracji i powoli
wtapia w nową – zupełnie odmienną od znanej mu –
rzeczywistość. Poznaje Aleksandra Krusowicza – tajemniczego
pomywacza, który staje się swego rodzaju mentorem Eda i
przewodnikiem po tym nowym życiu.
\”Kruso\” jest wyrazem tęsknoty za
wolnością, ucieczką, odpoczynkiem od rzeczywistości. Nie tylko
ucieczką zewnętrzną, polityczną – ta bowiem pozostaje w książce
bardzo wyraźnym, ale jednak tłem – ale przede wszystkim przed
wewnętrzną niewolą, która nie pozwala dostrzec istoty \”bycia\”.
Gdy sprawy wielkiego świata okazują się zbyt przygniatające,
bolesne, nieważne, niepotrzebne i śmieszne, ratunkiem staje się
proste życie gdzieś \”poza\”. Tu rzeczy małe urastają do rangi
rytuałów rodem z nurtu mindfulness – zmywanie naczyń, wycieranie
sztućców, oczyszczanie kratki ściekowej – stają się istotą \”tu i teraz\”. Jednocześnie autor ukazuje ułudę tej wolności,
świat zewnętrzny zawsze w końcu wyciągnie po nas ręce, a ból
straty dosięga nawet pustelnika.
Czytając \”Krusa\” można poczuć w
sobie tęsknotę za taką wolnością od świata, choćby pozorną.
Tytułowy Kruso próbuje dzielić się tą wolnością z innymi \”uciekinierami\”, organizując cały system nielegalnych noclegów
i wyżywienie. Jednak nie sposób nie dostrzec jak bardzo zawodzą go
ludzie, nie do końca rozumiejąc jego słowa. Momentami cała ta
organizacja ratunkowa, obyczaj, wspólnota wydają się naiwne,
dziecinne i nazbyt patetyczne. Niemniej wówczas gdy próbujemy
realizować jakieś marzenia, idee, chyba rzeczywiście bywamy naiwni
i nieco śmieszni.
Jakby dla spotęgowania wrażenia
melancholii, autor wprowadził poezję. Jest ona wszechobecna ? od
kierunku studiów i potężnej pamięci Eda zajętej przede wszystkim
obszernymi wyjątkami z Trakla, po styl opowiadania i twórczość
Krusowicza. Ed poezję odtwarza, Kruso ? tworzy, odnajduje się w
niej, przerabia na nią swoje życie, bóle, rzeczywistość.
\”Kruso\” to jedna z najsmutniejszych
książek jakie kiedykolwiek czytałam. I inspirująca, choć nie
idealna. Skrajny idealizm Aleksandra Krusowicza pobudza tę nutę
tęsknoty za wyspą Hiddensee – za ucieczką od życia, świata,
spraw osobistych i politycznych. Poniekąd uświadamia nam, że pod
pewnymi względami wszyscy jesteśmy po trosze filozofami i poetami.
Wszyscy tęsknimy za czymś prawdziwszym od rzeczywistości.
Iwona Ladzińska