Mazury są nie tylko piękne ale i tajemnicze. Ich historia przypomina meandrującą rzekę z wieloma odnogami, w zakolach których kryją się niesamowite epizody, nieznane również większości mieszkańców. Wyłuskiwaniem tych tajemnic zajmuje się między innymi pasjonatka ziemi mazurskiej Katarzyna Enerlich – dziennikarka i pisarka. Jej najnowsza opowieść, \”Wiatr od jezior\” dotyka między innymi zapomnianego wątku przybycia mormonów na Mazury.
\”Wiatr od jezior\” jest powieścią historyczną z elementami kryminału. Opowieść prowadzona jest dwiema ścieżkami czasu, które łączą się w 1998 roku. Wątki z przeszłości sięgają lat dwudziestych ubiegłego wieku i krążą wokół pojawienia się na Mazurach mormonów oraz wybuchu Drugiej Wojny Światowej. Brutalnych scen więc nie unikniemy – są nieliczne acz mocne. W 1998 roku tajemnice z przeszłości zaczynają wpływać na losy współczesnych mieszkańców okolic Mrągowa, znajdują też swoje rozwiązanie i finał.
Katarzyna Enerlich świetnie zawiązuje historie, ma dobre pomysły i wie skąd czerpać natchnienie i wiedzę. Po przeszłości Mazur porusza się swobodnie, z zamiłowaniem i pasją badacza. Swoje postaci natomiast – zwłaszcza główne bohaterki – tworzy z ogromną empatią, zdaje się jakby obdarzała je własnymi uczuciami i myślami. Potrafi też wciągnąć czytelnika w wir opowieści o ich losach. Trochę po macoszemu traktuje czarne charaktery, trudniej jej wejść w ich psychikę, są więc nieautentyczne.
Problemem jest sposób prowadzenia narracji. Autorka zdaje się myśleć obrazami, których bogactwa nie jest w stanie oddać. Obrazy te przy odrobinie dobrej woli i wyobraźni dostępne są dla czytelnika – ale raczej w przeczuciu, w domysłach czym miały być. Nie wypada to bardzo źle ale powoduje jakiś niedosyt, wrażenie że autorkę stać na więcej. Językowo nie zachwyca – zdarzają się udane, nawet bardzo udane zdania, jednak wyrywają się one z całkiem zwyczajnej całości. Daje się tu wyczuć poetyckość – wypływającą z naturalnej potrzeby a jednocześnie wymuszoną, przemyślaną – w którą obfituje przeważająca część książki. Balansuje ona na granicy kiczu, acz nie pozbawionego wszelkiego powabu.
Chwilami z kolei powieść zamienia się w przewodnik, w którym próby objaśnień dojazdów czy historycznych uwarunkowań ziemi mazurskiej traci jakikolwiek atrybut \”literatury pięknej\”. I tu artystka walczy z publicystką i propagatorką wiedzy o Mazurach. Przez całą powieść przewijają się – na szczęście nie przerażająco liczne – krótkie fragmenty, w których rozkład dróg musi być doprecyzowany, a sprawy dopowiedziane do końca. Nie mamy radości z wyłuskiwania niuansów świata – jest nam wyłożony na tacy, mamy go przetrawić bez własnych przemyśleń.
Proza Katarzyny Enerlich ma w sobie pewną swojskość, lekkość i prawdziwość, która potrafi przywiązać czytelnika. Największą jej wartością jest jednak tematyka opowieści, w których pośród fikcji odnajdujemy fragmenty prawdziwego świata – trochę już zapomnianego i ukrytego dla niedostatecznie dociekliwych. Być może jest to jedyne co mnie – urodzoną i wychowaną na Mazurach – pociąga w \”Wietrze od jezior\”, stylistycznie bowiem do mnie nie przemawia, znacznie bardziej cenię opowiadania autorki. Nie mam jednak wątpliwości, że po każdą kolejną powieść Katarzyny Enerlich sięgnę z równą ciekawością – ciekawością historii i jej inspiracji. Należy tu zaznaczyć, że jej książki są ważne dla dziedzictwa kulturowego moich – traktowanych zwykle jedynie jako kurort wypoczynkowy – rodzinnych Mazur. I w tym kontekście powinny być oceniane.
Iwona Ladzińska