Historia rozpoczyna się od aresztowania samotnej matki kilkuletniego Eduarda (jego ojciec został aresztowany jeszcze przed narodzinami autora), Polki Bronisławy Odyniec. Narrator opowieści trafia do rozdzielczego domu dziecka, gdzie spędza kolejnych kilka lat życia. Nie bez wisielczego niekiedy humoru opisuje pobyt w tej placówce, jej pracowników i współwychowanków, wreszcie – ucieczkę w towarzystwie kolegi, Piotra Jeźdźca Miedzianego. Najpierw z towarzyszem niedoli, później sam, ośmioletni Eduard przedziera się przez Związek Radziecki, zarabiając na życie wyginaniem z drutu profili Stalina i Lenina. Przystaje do złodziei, \”Kazachów\” i wojskowych, byleby tylko dostać się z powrotem do domu, do matki, którą ledwie pamięta.
Po takim opisie można się spodziewać poruszającej historii i wiwisekcji brutalnej rzeczywistości pierwszych powojennych lat ZSRR. \”Ochrzczeni krzyżami\” jednak zaskakuje zupełnie naturalną lekkością potraktowania tematu. Płynna narracja w fantastycznym tłumaczeniu Magdaleny Hornung skupia się na detalach, na codzienności pomysłowych wychowanków domu dziecka i karykaturalnych portretach jego pracowników. Grozę surowej wychowawczyni Żaby i smutny los sprzątaczki, Maszki Krowia Noga, łagodzą pełne humoru anegdotki o przygotowywaniu \”lodów\” na Nowy Rok albo ujeżdżaniu kozy. Poważniejsza narracja towarzyszy ucieczce Koczergina, jednak i tutaj znalazło się miejsce dla absurdalnych historyjek, dowodzących, że życie dziecka w ZSRR, nawet dziecka w tak tragicznej sytuacji, było możliwe – głównie dzięki humorowi. I może to śmiech przez łzy, ale czyni lekturę nie tylko znośną, ale wręcz fascynującą.
Słowo o tłumaczeniu, skoro już o nim wspomniałam. Rzadko spotykam książki przełożone w tak doskonały sposób. Hornung wiernie oddała język autora, a jej przekłady przezwisk nadanych pracownikom domu dziecka i kolegom brzmią wspaniale. Również język ulicy, złodziei i żołnierzy nie stanowił dla tłumaczki problemu, a mimo wielu specyficznych terminów udało jej się uniknąć namnażania przypisów ponad miarę. Warto tę książkę przeczytać jeżeli nie dla historii małego Eduarda, to dla samego przekładu!