Magda nie do końca jest zwyczajną dziewczyną. Widzi nawich: duchy, potwory, wampiry… Wprawdzie to jej wujek jest tytułowym Żniwiarzem, ale ona także potrafi się rozprawić ze słabszymi bestiami. Oczywiście mieszkańcy miasteczka nie wiedzą nic o profesji bohaterów, ale podświadomie czują, że nie są oni normalni. Mimo swoich nadnaturalnych zdolności bohaterka nie jest traktowana poważnie. Jest w głupim wieku – niby już ma dwadzieścia lat, ale wciąż rodzina i, co gorsza, Feliks (wspomniany Żniwiarz) odnoszą się do niej jak do dziecka. Nikt jej nie pozwala towarzyszyć wujowi w pracy.
Magda poznaje mężczyznę w jej wieku ? Mateusza. On jej się bardzo podoba i dziewczyna za wszelką cenę chce ukryć przed nim swoje niecodzienne zdolności, co nie do końca się udaje. Feliks znika i wygląda na to, że ludzie zostają bez Żniwiarza, do tego pojawia się Pierwszy. Kim jest i jakie ma zamiary?
Niemal od razu się wciągnęłam w powieść. Znów otrzymałam lubiany przeze mnie styl autorki, sporo akcji oraz ciekawe postacie. Główna bohaterka była taka, jak powinna być – niby już dorosła, ale o życiu nie wie za dużo. Jest pyskata (no bo przecież ma dwadzieścia lat i pozjadała wszystkie rozumy), uparta, bezpośrednia, chce być traktowana poważnie, ale nie zawsze zachowuje się rozsądnie. Nudzi ją zwykłe życie i praca w księgarni. Chce inaczej żyć. Chce być Żniwiarzem. Jej rodzina jest w cieniu, prócz Feliksa. Twardy, czasem za ostry, przeżył więcej lat, niż cala jego rodzina, o życiu wie niejedno, ale za protagonistkę czuje się odpowiedzialny i jest w stanie zrobić wszystko, aby ona była bezpieczna. O Mateuszu też nie wiemy zbyt wiele. Nieśmiały chłopak przeżył wielką tragedię, o której pragnie zapomnieć.
Podoba mi się to, że wątek miłosny nie dominuje powieści. Jest miłym elementem, nie mamy tutaj dramatów, rozstań, jakichś tragedii. Normalni, młodzi ludzie, którzy ze sobą \”chodzą\”. Głównym wątkiem tutaj jest intryga związana z Pierwszym, którego nie poznajemy aż do samego finału. Z jakiegoś powodu chce on pozbyć się Żniwiarzy. Mamy oczywiście tutaj motyw walki z potworami. Czasem miałam wrażenie, że walki są odrobinę spłycone, ale nie przeszkadzało to jakoś specjalnie w odbiorze.
Jak pisałam, książka mi się podobała. Połknęłam ją w parę godzin. Jednak przez większość czasu z tyłu głowy kołatała mi się myśl, że w punkcie kulminacyjnym czeka mnie znienawidzona przeze mnie klisza. Niestety nie mogę zepsuć całej zabawy i powiedzieć co, bo zdradziłabym rozwiązanie najważniejszego wątku powieści. To bardzo zepsuło mi zabawę. W tym samym momencie pojawił się drugi znienawidzony motyw: antagonista stoi nad ofiarą i mówi, i mówi, i mówi, i mówi… zdradza cały plan i czeka chyba, na piorun z nieba, aby go powstrzymał. Wpadłam przy okazji na pomysł powieści składającej się z samych klisz, gdzie główny zły prowadzi swój \”triumfalny monolog\” a nagle z góry słychać głos \”kolego przestań pierniczyć\” i któryś z bogów razi go piorunem. Potem uświadomiłam sobie, że moje nazwisko nie jest specjalnie medialne i z kariery nici.
Trochę odbiegłam od tematu, ale musiałam wyrzucić z siebie tę złość, za zepsucie świetnej książki. Naprawdę czytałam ją z zapartym tchem, nie mogłam się oderwać, aż do momentu, w którym zdałam sobie sprawę, co mnie czeka w punkcie kulminacyjnym. Autorka tak tworzyła tajemnicę, aby zaskoczyć nas w najważniejszej scenie, że trudno nie zgadnąć, o co chodzi. Bardzo szkoda. Niestety przewidywalność książki jest tutaj ogromna wadą. Mam nadzieję, że w kolejnej będzie tylko lepiej.