W książce autorka wyjaśnia w jaki sposób zanieczyszczamy nasze organizmy i co to oznacza dla naszego zdrowia. Pisze o tym bardzo zrozumiale i nie rozpisuje się nadmiernie, pisze tyle by wyjaśnić i nie zanudzić. Następnie dowiadujemy się jak usunąć z siebie to, co już niepotrzebnego zdążyliśmy wchłonąć i co robić, by jak najmniej w siebie \”wpakować\” niepotrzebnych chemikaliów w przyszłości. Bardzo przydatne są listy warzyw, które najbardziej wchłaniają szkodliwe związki i takich, które są najodporniejsze na przyswajanie takich trucizn. Pisze też o innych aspektach zdrowego życia, jak choćby ćwiczeniach. Po przeczytaniu tych kilku podrozdziałów już mniej-więcej orientujemy się z czym mamy do czynienia i jak o siebie dbać.
Plusem i chyba główną treścią poradnika są przepisy. Nie wypróbowałam wszystkich, ale muszę przyznać, że są smaczne i dość proste do przygotowania. Przynajmniej niektóre. Autorka bardzo skupia się na warzywach i owocach oczywiście, ale sięga też po przyprawy. Niektóre ze składników stosowanych w swoich przepisach Agnieszka Mielczarek nie są najłatwiejsze do dostania, a przynajmniej nie używamy ich na co dzień. Na przykład mleka ryżowego, tahini czy syropu klonowego – tego nie kupuje się podczas codziennych zakupów. Na szczęście takich rzeczy nie ma jakoś bardzo dużo, poza tym – jak dobrze poszukam – to z pewnością znajdę coś o właściwościach podobnych, co zastąpi niektóre z \”dziwnych\” składników.
Nie wiem też o co chodzi z umieszczonym na końcu \”dzienniczkiem\” i pytaniami w nim zawartymi. To znaczy wiem, autorka wyjaśnia po co go zamieszcza, ale dla mnie to zbytek łaski. Mnie zniechęcają takie rzeczy, analizowanie wszystkiego, marnowanie czasu kiedy mogłabym poćwiczyć. Może ktoś potrzebuje takiej dodatkowej motywacji, ale na mnie nie działa.
Książka zawiera wiele zdjęć potraw i składników, dzięki czemu lepiej się czyta. Natomiast fotografie, na których znajduje się autorka zachęcają do podjęcia prób, bo pani jest szczupła i wygląda na zdrową i zadowoloną z życia. Samej diety jeszcze nie zaczęłam stosować na poważnie, więc o jej skuteczności powiedzieć mogę niewiele, natomiast przeglądając składniki proponowane przez panią Mielczarek mogę stwierdzić, że zaszkodzić nie powinna. Dużo w nich choćby błonnika i witamin. Myślę że warto spróbować, zwłaszcza, że to tylko 21 dni.