Historię miłości Romea i Julii zna chyba każdy – dwójka młodych, zakochanych, pochodzących ze skłóconych ze sobą rodzin. To dzieło Szekspira nazywane jest romansem wszechczasów. Pamiętam, że miałam wielkie oczekiwania co do tej historii, ale bardzo się rozczarowałam. Nie rozumiałam fenomenu Romea i Julii. Uważałam ich za głupców, którzy nie potrafili rozmawiać ze sobą, ani łezki nie uroniłam. Inaczej, niż w przypadku Tristana i Izoldy. Ich historię kocham całym sercem i jest to dla mnie jedna z najlepszych opowieści romantycznych, czyli takich, które kończą się tragicznie.
Miłość romantyczna to miłość tragiczna – wiedziałam to już w gimnazjum, a w liceum tylko się w tym utwierdziłam. I chociaż w naszej kulturze utwierdziło się przekonanie, że romantyzm to słodkie słówka i szczęśliwe zakończenie, to wciąż bardziej mi bliżej do tej pierwotnej wersji.
Tristan jest owocem wielkiej miłości, ale urodził się po śmierci swego ojca, a jego matka, Blancheflor, odeszła z tego świata zaraz po urodzeniu chłopca. I chociaż był królem, wychował go Rohałt, który podał go za swojego syna, ale nauczył go wszystkiego, co powinien umieć król. Gdy młody Tristan zostaje uprowadzony, na skutek wielu przypadków, trafia na ziemię króla Marka, który jest bratem jego tragicznie zmarłej matki. Stał się przyjacielem władcy, ale nie wiedział o pokrewieństwie. Po walce z Morchołtem, Tristan ciężko zachorował i trafił do Izoldy Jasnowłosej, siostrzenicy zabitego rycerza. Po uratowaniu, wraca do króla Marka i okazuje się, że jest jego siostrzeńcem. Gdy król postanawia ożenić się z kobietą, której włos przyniosły mu małe ptaszki, Tristan postanawia udać się do Izoldy. I zostałaby ona szczęśliwą żoną Marka, a młodzieniec wiódłby swoje życie, gdyby nie mikstura miłosną, którą przez przypadek wypili. I tutaj rozpoczyna się ich wspólna, tragiczna historia.
Nie wiem co napisać o tej historii, o której powiedziano przez tyle lat już wszystko. Dzieje Tristana i Izoldy to powieść, którą omawiałam w gimnazjum. Znałam jej animowaną wersję, więc byłam w wielkim szoku, gdy poznawałam losy kochanków. Bardzo tragiczne i smutne losy. Bałam się tego powrotu po latach. Ale niesłusznie. Dzieje Tristana i Izoldy pokochałam jeszcze bardziej, nie mogłam się od tej książki oderwać chociaż na chwilę. Przeczytałam ją w ciągu jednego wieczoru, roniąc łzy nad tragicznym losem zakochanych. Życzyłam im jak najlepiej, trzymałam za nich kciuki, ale wiedziałam, że nie dane im będzie życie szczęśliwe. Na swojej drodze spotkali wiele trudności, przeszkód, a życie w kłamstwie bardzo ich niszczyło. Boicie się trudnego języka? Niepotrzebnie. Dzieje Tristana i Izoldy czyta się bardzo szybko, po kilku stronach wpada się w tę historię, wczytuje w nią.
Jeżeli lubicie historie miłosne, a nie znacie (albo już dawno czytaliście) Dzieje Tristana i Izoldy, to śmiało. Wydawnictwo MG właśnie wydało wznowienie, w pięknej oprawie, z przedmową tłumacza czyli Tadeusza Boya-Żeleńskiego, z którą również warto się zapoznać.
Katarzyna Krasoń