Po skończeniu \”Przeznaczenia Violet i Luke\’a\” byłam w niemałym szoku. Książka poruszyła takie tematy, że z niecierpliwością czekałam na kolejną część, mając nadzieję, że poruszy ona równie niespotykane. Jestem ogromnie szczęśliwa, bo rzeczywiście tak się stało. Narkotyki, kobiety lekkich obyczajów i gra w pokera to tylko początek…
Violet zamieszkała u swojego przybranego rodzica i zarabia na swoje utrzymanie handlując ziołem. Jej \”ojciec\” miał wolny etat, więc jakoś tak się potoczyło… Natomiast Luke stał się prawie doskonałym oszustem w grze w pokera. Niestety właśnie zagrał z niewłaściwymi osobami. Odkrywszy oszustwo domagają się wielkiego odszkodowania, więc nasi bohaterowie nie myśląc zbyt wiele, pakują manatki i wybierają się do Vegas, by zarobić jak najwięcej, jak najszybciej.
Przez ten niewielki okres czasu jaki minął pomiędzy czytaniem przeze mnie części pierwszej a drugiej, zdążyłam zapomnieć o niej wszystko. Rozpoczęłam lekturę nastawiona na przemiły romans i byłam zaskoczona, bo książka rzeczywiście dotyka tematów, o których warto mówić, aczkolwiek mało kto podejmuje się tego zadania. Tym razem nam to przedstawiono bez zbędnych ceregieli. Niczego nie przemilczano, a wszystkie wydarzenia – nawet te najbardziej niecodzienne, może nawet trochę niesmaczne, opisano. Daje nam to możliwość lepszego zrozumienia naszych bohaterów. Czasem podejmują ciężkie decyzje, czasem niesamowicie nierozważne. Niemniej łatwo wniknąć do ich głowy i przemyśleć, dlaczego tak postępują. Mają za sobą ciężkie życie, a przed sobą raczej nie widzą perspektyw na nic lepszego.
Akcja była bardzo interesująco przedstawiona. Wszystko się dzieje bardzo szybko i w sumie nic dziwnego, bo w końcu książka ma jedynie ponad 200 stron, więc nie ma czasu na żadne wstępy – królują żywe wydarzenia, dreszczyk emocji i… wspaniałe, niegasnące uczucie. Jeśli chodzi o związek i relacje nam przedstawione to ja to kupuję. Bardzo dobrze jest przedstawiony ten wątek, ponieważ z jednej strony bohaterowie nie chcą przesadzać i nie mają zamiaru się śpieszyć, a z drugiej… cóż, oni są w sobie zakochani. Pomimo swoich oporów zaufali sobie wieki temu i ich zaufanie – choć nadwyrężone – przetrwało. Niemniej jeśli chodzi o zakończenie… Hm, musimy się nastawić na kolejne tomy. Co prawda już jesteśmy bardziej na prostej, a wszystko zmierza w dobrym kierunku, więc mam nadzieję, że w następnym tomie wyjaśnimy sobie sekrety i będzie wielki happy end. Nadzieja umiera ostatnia, prawda?
Podsumowując, polecam tę książkę, jak i całą serię. Było przyjemnie, miło, interesująco, a także w końcu poruszyliśmy tematy tabu, dotyczące uzależnień we współczesnym świecie. Ja jestem bardzo zadowolona. Jedynym, co mi nie pasowało i nie pasuje jest długość książki – jest najzwyczajniej w świecie za krótka i nie pojmuję, po co zakończenie zostało odwleczone, skoro mogło zająć kolejne 200 stron… Niemniej nic w tej sprawie nie zrobimy i pozostaje czekanie na tom kolejny.
Wiktoria Trebuniak