Kto nie słyszał o Beacie Pawlikowskiej? Kobieta pisze książki podróżnicze, uczy gotować, doradza jak wychodzić z depresji, rysuje kolorowanki… kobieta orkiestra, człowiek renesansu, specjalistka w każdej dziedzinie życia. Celebrytka. Można się kłócić tym, czy jej dzieła są merytorycznie wartościowe, można polemizować nad jakością książek. Jednak sławy nie można Pawlikowskiej odmówić. Oczywiście ja tutaj nie będę rozwodzić się nad samym zjawiskiem pisania książek przez gwiazdy, bo to nie o tym tutaj miałam pisać.
W twórczości autorki wcale nie mały udział mają kursy i fiszki do nauki języków oraz kalendarze. A ja chcę się nauczyć języka angielskiego i potrzebuję planera na przyszły rok. Zatem wybór kalendarza zdawał się bardziej niż oczywisty. Skusiłam się na \”Kalendarz do nauki języka angielskiego 2018\”. Pozycje \”Rok dobrych myśli\” z lat 2016 i 2017 podobały mi się ogromnie, więc liczyłam, że tak będzie i tym razem.
Całość jest solidnie wykonana, wprawdzie niebieski nie jest moim kolorem i nie jestem aż taką fanką, aby podobało mi się zdjęcie autorki na okładce, ale z drugiej strony mi to aż tak nie przeszkadza. Okładka jest okraszona rysuneczkami w stylu Pawlikowskiej. To, co mi przeszkadza to reklamy innych pozycji autorki na tylnej wklejce. Jestem przeciwna takim praktykom. Ostatnio zobaczyłam reklamę środka na erekcję z tyłu książki i proszę: nie idźmy w tę stronę.
Książka jest \”interaktywna\”, to znaczy, że niektóre rysunki po przeskanowaniu otwierają dostęp do dodatkowych treści, ale nie mam telefonu z systemem Android, ani Iphone\’a, więc tej opcji nie jestem w stanie sprawdzić.
Na początku mamy mniejsze kalendarze na lata 2018, 2019 i 2020, a potem pierwsze rozczarowanie. Otóż kalendarz jest ułożony w ten sposób, że cały tydzień jest na jednej stronie. Wprawdzie na następnej jest miejsce na notatki, ale to nadal słaby pomysł, jeśli ktokolwiek chce planować dzień, czy wpisywać plan zajęć i lekcji. Oczywiście dla ludzi, którzy sporadycznie zaznaczają wizyty u lekarza i spotkania, będzie zapewne idealny. Dla mnie jest mało praktyczny.
Może jest zatem lepiej w kwestii nauki angielskiego? Każdy tydzień ma jakieś zdanie po angielsku ze spolszczonym zapisem wymowy i ewentualnym dosłownym tłumaczeniem przysłowia. Co jakiś czas czytelnik otrzymuje jakieś ciekawostki przydatne dla osób, które nigdy nie mały, chociaż najmniejszego kontaktu z językiem angielskim. Bo niby kto dziś potrzebuje informacji, że \”pies\” po angielsku to nie zwierze a \”roman\” to nie imię?
Jak większość publikacji autorki przebija ?szczęśliwość?, która na dłuższą metę może być sztuczna i męcząca. Tak jest i w tym wypadku. Troszkę mi to przypomina sztuczny uśmiech hostessy niż szczere emocje. Możemy zatem poznać znaczenia słów ?szczęśliwy?, ?silny?, czy budujące zdania i przysłowia, ale ja uważam, że w języku przeciwieństwa są równie potrzebne. Niemówienie o negatywnych emocjach nie spowoduje, że one przestaną się pojawiać.
Oczywiście wcale nie uważam, że kalendarz jest całkiem zły. Pisałam wcześniej troszkę o oprawie graficznej okładek, teraz zajmę się wnętrzem. Każdy, kto miał cokolwiek autorki w rękach, mógł poznać styl jej rysunków. Akurat go lubię. Rzekłabym, że jest sympatyczny i oryginalny. Na plus także zasługują ćwiczenia. Może nie są specjalnie skomplikowane i każdy początkujący sobie da z nimi radę, to jednak trochę trzeba wysilić mózgownicę.
Na końcu znajduje się około 60 pustych stron przeznaczonych na notes, rozwiązania zadań, o których mówiłam wcześniej oraz słówka – miesiące i dni tygodnia.
Czy się rozczarowałam? Trochę. Nie zrozumcie mnie źle. Nie spodziewałam się, że ten kalendarz będzie równocześnie pełnowartościowym kursem. Liczyłam na jakieś szybkie ściągawki gramatyczne, czy słówka (to po części się w środku znalazło), ciekawostki, zabawne wierszyki czy nawet łamańce językowe. Coś, co mi umili i odrobinę urozmaici naukę.
Ten kalendarz nie jest zły. To nie tak. On nie jest dla mnie. Na bank spodoba się fanom Beaty Pawlikowskiej i tym, którzy nie planują szczegółowo dni. Jestem pewna, że ktoś znajdzie prawdziwą wartość zarówno w naukach autorki, jak i dodatkowych materiałach, takich jak właśnie ten kalendarz. Nie odradzam, ale i też nie namawiam.
Agata Róża Skwarek