Indiana Jones, Alex Hunter czy Alan Quatermain, to tylko niektóre z nazwisk potrafiących zelektryzować i sprawić, że \”przebywanie\” w towarzystwie tych gentlemanów już samo w sobie jest przygodą. Co ich wyróżnia? Z pewnością awanturniczy charakter, przyciąganie kłopotów niczym magnes, a przede wszystkim doprowadzanie do końca tego, co się zaczęło. Czy bohater stworzony przez Mariana A. Noconia będzie w stanie dołączyć zaszczytnego grona postaci, o których nie sposób zapomnieć? To się dopiero okaże.
Major Victor Moss jest żołnierzem z prawdziwego zdarzenia ? twardym, nieustępliwym, opanowanym, a przy tym bardzo sprawiedliwym. Gdy podczas rutynowego patrolu w jego ręce wpada notes zapisany pismem klinowym, z początku nie przywiązuje do niego większej wagi. Dzieje się tak do czasu, gdy wraz z tajemniczym przedmiotem znika podwładny, a zarazem przyjaciel majora, Peter Novak. Nie wierząc w dezercje sierżanta, Moss rozpoczyna prywatne śledztwo, co z kolei bardzo nie podoba się jego przełożonym. Pozostawiony sam sobie, z myśliwego staje się zwierzyną łowną, a pogoń za zawartością notesu powoli zaczyna przeradzać się w jego obsesję. Czy faktycznie zawartość notesu jest tak bezcenna, że warto dla niej zabijać?
Artefakt umysłu to książka, która od pierwszych chwil może podziałać na wyobraźnię. Okładka, na której pyszni się kamienna tablica zapisana pismem klinowym sprawia, że czytelnik zaczyna przeżywać historię jeszcze przed rozpoczęciem czytania. I o ile początek zapowiada się naprawdę niezwykle interesująco, to dalej jest już odrobinę gorzej. Dlaczego? Otóż w książce można zaobserwować wzrost i spadek tempa akcji – nie tego spodziewałam się po tego typu literaturze. Przez prawie połowę powieści główny bohater ugania się za widmem nie tyle przyjaciela, co zaginionego notesu, który zdaje się kryje w sobie tajemnice wszechświata. Victor szarpie się sam ze sobą i można odnieść wrażenie, że niekiedy kręci się w kółko nie wiedząc tak naprawdę, co robić. Dziwi to tym bardziej, że Moss nie jest pierwszym, lepszym obywatelem, którego można omamić, więc skąd to ogłupiające działanie przedmiotu? Później jest już znacznie lepiej, ponieważ historia przestaje być \”ściganką\”, następujące po sobie poszczególne wydarzenia zaczynają się układać w logiczną całość, a brak chaosu sprawia, że Artefakt umysłu czyta się o wiele przyjemniej.
Brakowało mi również tego, że major nie miał bratniej duszy, która w kryzysowych sytuacjach mogłaby powiedzieć \”nic się nie martw, razem to przetrwamy\”. Przecież nie od dziś wiadomo, że najlepiej działa się we dwoje, bo co dwie głowy to nie jedna. Poza tym odbiorca może odnieść wrażenie, że los uwziął się na Victora, bo cokolwiek ten człowiek by nie zrobił, to zawsze kończyło się katastrofą. Lepiej nie stylizować postaci na samotników walczących z wiatrakami, jeśli nie mają nadnaturalnych mocy, które przydają się w podbramkowych sytuacjach.
Gdybym miała powiedzieć, co lub kto szczególnie mnie zaintrygował, to byłby to ksiądz Jakub Rybik. W pewnym momencie jego osoba zaczyna być niezwykle istotna dla całej opowieści, a oprócz tego wydaje mi się, że z Mossem stanowiliby idealny duet świecko-duchowny od zadań specjalnych.
Nie ukrywam, że jestem ciekawa kolejnych tomów Setonu, ponieważ przedstawiona historia ma naprawdę duży potencjał.
Monika Mikłaszewska